Rene Bach nigdy nie należał do najbardziej obiecujących zawodników na świecie. Ma co prawda na koncie tytuł młodzieżowego indywidualnego mistrza Danii oraz udział w 2 finałach IMŚJ, ale kluby z Ekstraligi nigdy nie wyrażały jego usługami żadnego zainteresowania. W polskich rozgrywkach debiutował już w sezonie 2008 jako zawodnik 2-ligowego Orła Łódź, ale dwoma meczami w biało-niebieskich barwach świata nie zwojował i na kolejną szansę nad Wisłą musiał czekać do sezonu 2014. Jako senior początkowo ograniczał się do roli "strażaka". Występował w różnych drużynach, ale zawsze startował wyłącznie w kilku meczach, po czym przenosił się do innego miasta. Po epizodach w Krakowie, Pile i Rzeszowie zaliczył jeszcze rok przerwy zanim ktoś wreszcie w pełni poznał się na jego potencjale. Gollob go odkrył Trwało okienko transferowe przed sezonem 2018, Polonia Bydgoszcz wychodziła dopiero z poważnych kłopotów finansowych i po raz pierwszy w swej historii doświadczyła spadku na trzeci poziom rozgrywkowy. Prezes Władysław Gollob nie zamierzał szastać pieniędzmi i zasilał kadrę swojego klubu zawodnikami bez wyrobionej jeszcze marki. Na stadion przy Sportowej 2 trafili wówczas między innymi: Matic Ivacic, Dimitri Berge czy Rene Bach. Szybko okazało się, że transfer Duńczyka był strzałem w dziesiątkę! Bach z miejsca stał się liderem Polonii - wielokrotnie notował dwucyfrowe zdobycze punktowe i zakończył swój pierwszy pełny sezon nad Wisłą ze średnią biegopunktową na poziomie 1,922, co jak na bliżej nieznanego zawodnika ubogiego klubu z dołu tabeli było wynikiem niebagatelnym. Pęknięta rama zatrzymała karierę Gdy po sezonie Polonia została kupiona przez Jerzego Kanclerza i rozpoczęła drogę z powrotem na szczyt żużlowego świata, w nowym składzie znalazło się rzecz jasna także miejsce dla Bacha. Jego pozycja w Bydgoszczy była na tyle mocna, że podczas okienka transferowego nad Brdę trafił jego szwagier - Amerykanin Ricky Wells. W 2019 roku Bach był jedną z ważniejszych postaci Polonii i zapewne w następnym sezonie jeździłby już na zapleczu PGE Ekstraligi (taką szansę dostali po awansie Berge, Ivacic, Kamil Brzozowski i Josh Grajczonek), ale jego akcje drastycznie spadły tuż przed ostatnim meczem sezonu. Po przegranym 58:32 spotkaniu finałowym w Poznaniu, za głównego winnego porażki uznano właśnie Duńczyka. Prezesa Kanclerza najbardziej zdenerwował fakt, że zjawił się on na meczu z motocyklem o pękniętej ramie. W ramach kary, 29-latek został odsunięty od składu na historyczny rewanż, w którym Polonia odrobiła z nawiązką straty i rzutem na taśmę awansowała do eWinner 1. ligi. Więcej szans nad Brdą nie dostał. Przez rok chodził do pracy i jeździł w Danii Jako iż plany debiutu na zapleczu trzeba było odłożyć na później, Bach przeniósł się do drugoligowego Kolejrza Opole. Nie udało mu się w tych barwach wywalczyć awansu, lecz w pandemicznym sezonie pojechał najlepiej w swojej karierze - zajął 12. miejsce w rankingu najskuteczniejszych drugoligowców. Nie spodziewał się, że mimo to opolanie nie zdecydują się przedłużyć nim kontraktu. Gdy w połowie okienka zrozumiał, że w gruncie rzeczy jest bezrobotny, większość klubów miała już przygotowane kadry. Na dodatek pojawił się utrudniający życie jego rówieśnikom przepis o zawodniku U24. Duńczyk musiał zrezygnować z polskiej ligi. Wraca do niej teraz. Właśnie podpisał kontrakt z drugoligowym Optibet Lokomotivem Daugavpils. Przez ostatni rok nie próżnował - chodził do pracy, jeździł w innych ligach i został nawet drużynowym mistrzem Danii z Holsted Tigers. Wydaje się, że Łotysze - podobnie jak kiedyś Polonia Bydgoszcz - zrobili świetny interes wyciągając tego doświadczonego żużlowca z niebytu.