Edukacja, kampanie społeczne, kampania finansowana ze Skarbu Państwa, reklamy ostrzegające w telewizji. Te wszystkie środki nie trafiają do Mateusza Bartkowiaka, żużlowca Stali Gorzów, wypożyczonego do Orła Łódź. Praktycznie codziennie czytamy, czy widzimy jakiś wypadek drogowy, a za spory procent wypadków drogowych odpowiada nadmierna prędkość. Pędził samochodem jak oszalały, a to nie wszystko Wszystkie te kampanie są niczym rzut grochem w ścianę. Na Mateusza Bartkowiaka w ogóle nie działają, co potwierdził sam zainteresowany na swoim Instagramie. Żużlowiec Stali, który przyszły sezon spędzi na wypożyczeniu w Orle Łódź pędził autostradą A2 co najmniej 170 kilometrów na godzinę. Przypomnijmy, że maksymalna dopuszczalna prędkość na polskich autostradach to 140 kilometrów na godzinę, a często są jeszcze inne ograniczenia. Nadmierna prędkość to jednak nie wszystko, bo Mateusz Bartkowiak używał telefonu podczas jazdy, fotografując swoje "wyczyny", czym na pewno zaimponował niewiastom, lubującym się w "niegrzecznych" chłopcach. Nadmierna prędkość i używanie telefonu w trakcie jazdy? To już nie brzmi dobrze, a Mateusz Bartkowiak wpadł na kolejny fantastyczny pomysł, a na fotografii ujął kubek z pewnej firmy z fast foodami. To trzy nieodpowiedzialne zachowania skumulowane w jednym zdjęciu. Szkoda, że na torze nie jest takim kozakiem Szkoda, że Mateusz Bartkowiak na torze żużlowym nie jest takim kozakiem, jak za kółkiem Mercedesa. Choć okrzyknięty był wielkim talentem, to ten talent nie potrafił eksplodować przez kilka lat, w wyniku czego włodarze Ebut.pl Stali Gorzów wypożyczyli go do Orła Łódź, gdzie będzie kontynuował swoją przygodę ze sportem żużlowym w Speedway 2. Ekstralidze. Mateusz Bartkowiak zakończył miniony sezon ze średnią biegową na poziomie 0,941 pkt/bieg, co sklasyfikowało go na 53. miejscu wśród najskuteczniejszych zawodników PGE Ekstraligi. Jak widać wyczynów z Mercedesa nie przekłada na tor żużlowy, gdzie na ogół jeździ wolno i z tyłu.