Niedokończony mecz w Krośnie, niedokończony mecz w lidze duńskiej, niedokończony mecz w Toruniu. To bilans ostatnich dni w wykonaniu trzykrotnego indywidualnego mistrza świata. Pedersen nie ma siły, z trudem pokonuje łuki, a rywale robią tor przeciwko niemu. W pierwszej kolejce Pedersen zdobył komplet, ale nawierzchnia była równa, jak stół. To mocno sfałszowało rzeczywisty obraz sytuacji. Pedersen ma ogromne braki kondycyjne, co widać na każdym kroku. Swoje z pewnością zrobił też wiek. Niedawno Duńczyk skończył 46 lat. Część kibiców GKM-u jest wściekła na Pedersena za to, że mimo nieprzygotowania się do sezonu, zawodnik podjął się roli lidera drużyny. To właśnie od niego uzależniony był los ekipy z Grudziądza i Pedersen dobrze o tym wiedział. Przed sezonem trenował choćby w Debreczynie, gdzie tor nie jest najłatwiejszy. Trudno uwierzyć, że nie poczuł choćby minimalnych problemów z jazdą, które powinny były zapalić lampkę ostrzegawczą. Dodatkowo oczy zamydlił wspomniany mecz u siebie z Włókniarzem, gdy Pedersen przywiózł 18 punktów. Pedersen w domu, Szczepaniak na wyjazdach? Grudziądzkie środowisko zastanawia się, jak teraz sztab szkoleniowy zestawi drużynę na kolejne ligowe mecze. Sporo jest głosów mówiących o tym, że najlepiej będzie wystawiać Pedersena u siebie (i oczywiście robić tor pod niego), a Mateusza Szczepaniaka delegować na wyjazdy. Ten drugi jednak w meczach poza Grudziądzem może mieć problemy. Już nawet u siebie w spotkaniu z Włókniarzem wypadł kiepsko. Trudno spodziewać się nagłej poprawy. A przed GKM-em potwornie trudny czas, o czym zresztą już pisaliśmy. Ma przed sobą mecze z samymi potentatami, a kolejna realna szansa na punkty to spotkanie domowe z Apatorem w połowie czerwca. Jeśli tego GKM nie wygra, to w zasadzie jedną nogą będzie w 1. Lidze. No chyba że zdarzy się jakaś niespodzianka, bo tak należałoby klasyfikować ewentualne zwycięstwo odniesione wcześniej niż 18 czerwca.