Kilogramy żelastwa w ciele mistrza Pedersen groźnego urazu nabawił w zeszłą niedzielę. Żużlowiec zderzył się w trzecim biegu z Piotrem Pawlickim, a sam wypadek wyglądał paskudnie. Trzykrotny mistrz świata niczym pocisk poleciał bezwładnie razem z motocyklem prosto w bandę. W wyniku karambolu obcokrajowiec Zooleszcz GKM-u doznał ciężkich obrażeń. W ciało żużlowca na głębokość pięciu centymetrów wbiła się śruba, co doprowadziło do utraty dużej ilości krwi. U Nickiego zdiagnozowano także złamanie miednicy w dwóch miejscach i panewki kości biodrowej. Do czwartku 45-latek przebywał w szpitalu Polsce, potem został przetransportowany drogą lotniczą do placówki w Danii. Tam niemal od razu z helikoptera trafił na stół operacyjny. Pedersena "kroiło" dwóch chirurgów. W jego ciało włożono metalową płytkę i śruby, które zespalają pogruchotane kości. - Na szczęście nerwy są nienaruszone. Uszkodzona jest chrząstka wokół miski biodrowej. Przez najbliższe osiem tygodni nie wolno mi obciążać lewej nogi. Potem czeka mnie kolejne prześwietlenie, aby upewnić się, czy wszystko jest w porządku - zakomunikował w swoich social mediach. Piękna partnerka koi ból Przed Pedersenem żmudny i długi proces dochodzenia do pełni sprawności. Kiedy doświadczony zawodnik wróci na tor i czy w ogóle wróci, to na razie wróżenie z fusów. - W tej chwili mój los jest w rękach lekarzy, a oni na tym etapie nie są w stanie stwierdzić, jakie są rokowania. Wierzę, że z odpowiednim planem rehabilitacji i pozytywnym nastawieniem mogę przez to przejść - dodaje. Nicki zostanie w niedzielę przeniesiony do szpitala w Kolding i będzie w nim przebywał dopóki nie otrzyma od medyków zielonego światła na powrót do domu. Najważniejsze, że mimo ciężkiej kontuzji, która może przyczynić się do zakończenia kariery przez Duńczyka, żużlowiec wciąż tryska humorem i z optymizmem patrzy w przyszłość. Z pewnością pomaga mu fakt, że przy jego boku bez przerwy czuwa ukochana partnerka Natascha Ohlin Hoe. To ona na każdym kroku daje mu dowody ogromnego wsparcia.