Zaprzyjaźniony z lubelskim klubem Marcin Gortat zaraz po zakończeniu sobotniej rundy mówił o ciężkiej kontuzji Dominika Kubery. - On jest tym wszystkim zdewastowany - przyznawał, a kiedy mówił na temat możliwej przerwy w startach, to wspomniał nawet o 9 miesiącach. To by oznaczało, że zawodnik ten sezon ma z głowy. Kubera przyznaje: Sytuacja była dla mnie ciężka Dopiero po trzech dniach od wypadku pojawiły się pierwsze oficjalne informacje na temat stanu zdrowia Kubery. Opublikował je klub i sam zainteresowany. - Sytuacja, która wydarzyła się w piątek na stadionie Narodowym w Warszawie, była dla mnie bardzo ciężka. W sobotę zostałem przetransportowany karetką do Lublina, jestem już po operacji - poinformował zawodnik Platinum Motoru. Klub dodał, że do operacji kręgu TH12 doszło w niedzielę i przebiegła ona pomyślnie. - A rokowania przedstawiają się obiecująco. Najbliższe tygodnie będą dla Dominika czasem, który poświęci na rehabilitację i powrót do zdrowia - mogliśmy przeczytać w klubowym komunikacie, co by znaczyło, że jest szansa na to, że sprawdzi się optymistyczny scenariusz i Kubera wróci za 2-3 miesiące. Wtedy pomoże Motorowi w walce o medale. Drugi po Zmarzliku, wielka nadzieja polskiego żużla Kubera to wielka nadzieja polskiego żużla. Drugi po Bartoszu Zmarzliku. Był pewniakiem do powołania do kadry na Drużynowy Puchar Świata. I choć Kubera pojawił się na ostatnim meczu Motoru, dzień po operacji chodził o kulach, to jego szanse na start w finale DPS są iluzoryczne. To byłby cud. Inna sprawa, że 24-latek jest zahartowany w trudnych sytuacjach. W ogóle to trudno znaleźć żużlowca, który przeżyłby tyle, co on i wciąż utrzymywałby się na topie. W tym sporcie jest jednak tak, że każdy upadek hamuje rozwój, czyni zawodnika gorszym. Z Kuberą jest jednak inaczej. W ciemno można założyć, że po kontuzji kręgosłupa wróci mocniejszy. W końcu już takie rzeczy przerabiał. 4 lata temu omal nie stracił nogi, gdy ta w trakcie zawodów utkwiła mu między łańcuchem i zębatką. Robert Wardzała, były zawodnik Unii Tarnów, który tamto zdarzenie oglądał z komentatorskiego stołka, opowiadał, że Kubera mógł stracić nogę, bo zębatka działa jak piła tarczowa. Zresztą kibice pisali wtedy do Wardzały o "zielonogórskiej masakrze piłą mechaniczną", bo tamten feralny dla Kubery mecz był rozgrywany w Zielonej Górze. Stracił palec u nogi. Wiele rzeczy sobie przemyślał Skończyło się na tym, że Kubera stracił palec u nogi. Trzeba było go amputować. Kubera mówił, że w pierwszych tygodniach po amputacji dokuczały mu bóle fantomowe (pomimo braku jakiejś części ciała człowiek nadal odczuwa ból w tej okolicy). Na szczęście szybko minęły. Żużlowiec musiał sobie jeszcze wszystko poukładać w głowie. Kiedyś w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznał, że trochę mu to zajęło. Potraktował stratę nieco filozoficznie. - Dużo rzeczy po stracie palca sobie uświadomiłem, bo nic nie dzieje się bez przyczyny - mówił, dodając, że szybko musiał przestać rozpamiętywać wypadek. Łatwo nie było, bo każde spojrzenie na stopę przypominało mu o tym, co się stało. Od sezonu 2021 Kubera zaczął czynić niesamowite postępy. - Jedzie jak wściekły - mówił nam żużlowy menadżer Sławomir Kryjom, gdy 2 lata temu zawodnik otrząsnął się po śmierci mamy i zdobył z Motorem srebro. Rok temu dorzucił złoto. Teraz od jego powrotu zależy, czy drużyna obroni medal.