Tak dużych trudności, jak tarnowianie nie miał w tym sezonie żaden inny klub. Dlatego nie może dziwić fakt, iż ekipa mająca walczyć o czołową lokatę w Ekstralidze znalazła się ostatecznie poza podium. Brak szczęścia już w pierwszym meczu Pierwsze spotkanie w 2006 roku Unia Tarnów rozgrywała w Lesznie. Mecz z miejscowymi "Bykami" przyniósł sporo emocji, jednak to właśnie goście udowodnili, że są ekipą lepszą i stać ich będzie na dobry wynik w całym sezonie. Na torze "Jaskółki" minimalnie zwyciężyły, ale po meczu okazało się, że Jacek Gollob i Lukas Dryml za wcześnie wyprowadzili motocykle z parkingu. Sędzia zdyskwalifikował obu żużlowców i dwa punkty uciekły już na samym początku. Później było jednak bardzo dobrze. Kolejne zwycięstwa nad Rzeszowem 53:37, Bydgoszczą 44:46 w wyjazdowym spotkaniu, Wrocławiem 50:40 i Częstochową 55:35 ulokowały Unię w czołówce ligowej tabeli. Wszystko zmienił mecz w Toruniu. Od tej porażki tarnowianie prezentowali się coraz gorzej. Goszcząc na torze "Aniołów" nie tylko ulegli bardzo wysoko, bo aż 24 punktami, ale w dodatku nie stanowili drużyny. Na bardzo dobrym poziomie jechał tylko Tony Rickardsson, reszta z Tomkiem Gollobem i Januszem Kołodziejem na czele zawiodła na całej linii. W Toruniu zaczął się dramat "Jaskółek", którego kolejną odsłoną były pojedynki z rybniczanami. Sensacyjne pojedynki z "Rekinami" Mecze z RKM Rybnik odsłoniły całkowicie słabość drużyny z Tarnowa. Unia, jako jedyny zespół, nie dość, że uległa "Rekinom" na ich torze, to nawet nie wywalczyła punktu bonusowego, skromnie wygrywając przed własną publicznością 48:42. W ten rezultat nie mogła uwierzyć niemal cała żużlowa Polska. Wynik konfrontacji tych drużyn był największą niespodzianką VII i VIII rundy. Pojedynki z "Rekinami" pokazały również, że klubowi będzie brakowało silnego obcokrajowca. Tony Rickardsson zapowiadał, że nie wystąpi we wszystkich spotkaniach, a jego zmiennik, którym mógł być Scott Nicholls kompletnie zawiódł w Rybniku. Co prawda później pokazał się z dobrej strony, zdobywając w Częstochowie 10 oczek, ale to nie uchroniło Unii od porażki. W dodatku reszta meczów z udziałem Anglika nie była już tak dobra. Niegościnny Rzeszów Czary goryczy dopełnił mecz w Rzeszowie, w którym drużyna z Tarnowa po prostu nie istniała. Goście skarżyli się na warunki panujące na torze, mimo to sędzia podjął decyzję o rozpoczęciu spotkania. Tomasz Gollob i Janusz Kołodziej wycofali się po dwóch wyścigach, a reszta drużyny nie umiała nawiązać walki z "Żurawiami". W atmosferze skandalu mecz zakończył się zwycięstwem miejscowych 71:18. O awansie do pierwszej czwórki zadecydowała wygrana z Unią Leszno przed własną publicznością. "Jaskółki" w pełni zmobilizowały się przed tym spotkaniem i dzięki temu zapewniły sobie udział w walce o medale. Pod wodzą zdobywcy 13 oczek Marcina Rempały i Tomasza Golloba, który uzbierał 12 punktów Unia Tarnów pokonała "Byki" 51:39. Pięć porażek w rundzie finałowej W rundzie finałowej zawodnicy z Tarnowa właściwie nie istnieli. W 6 potyczkach tylko raz zdołali zapewnić sobie zwycięstwo, wygrywając na swoim obiekcie 47:43. Na osłodę pozostał fakt, że było to ostatnie spotkanie tegorocznych rozgrywek. Pociecha to jednak niewielka, bo kibice "Jaskółek" musieli oglądać dotkliwe porażki z Włókniarzem Częstochową i Atlasem Wrocław. Przyczyn takiej dyspozycji Unii Tarnów jest kilka. Na pewno największy wpływ miały kontuzje, jakie dotykały kolejnych zawodników. Tony Rickardsson od początku roku sygnalizował słabszą formę. Początkowo nie znajdowało to przełożenia na starty w ekipie z Tarnowa - tu spisywał się naprawdę dobrze i na jego punkty można było liczy. Szwed uzyskał bardzo wysoką średnią 2,5 pkt. w wyścigu. Niestety wystąpił tylko w 6 spotkaniach i od pojedynku z Atlasem Wrocław w XI kolejce nie pojawił się już w składzie Unii. Wyjątkowego pecha miał też w tym roku Janusz Kołodziej. Młody żużlowiec spisywał się naprawdę dobrze, będąc jednym z liderów drużyny. W pierwszych 5 potyczkach ani razu nie zszedł poniżej granicy 10 oczek. Dopiero mecz w Toruniu kompletnie mu się nie udał. Niestety później przyszły kontuzje, które uniemożliwiły mu walkę w Ekstralidze. Tarnowianie stosowali zastępstwo zawodnika, ale w przypadku tak dobrego żużlowca nie przynosiło ono oczekiwanych rezultatów. Największą tragedią, jaka dotknęła Unię Tarnów była chyba jednak kontuzja Alesa Drymla - brata jeżdżącego w "Jaskółkach" Lukasa. Czeski zawodnik w meczu ligi angielskiej został potrącony przez Ronnie Correy`a i długo pozostawał w szpitalu w stanie śpiączki. Lukas Dryml wycofał się z rozgrywek i "Jaskółki" nie mogły już korzystać z jego usług. Wcześniej natomiast Czech notował zwyżkę formy, zdobywając w Częstochowie i Wrocławiu po 11 punktów. Unia po rezygnacji Drymla została pozbawiona już drugiego obcokrajowca. Na koniec nie można nie wspomnieć o postawie lidera Unii Tomasza Golloba. Był on po raz kolejny najmocniejszym punktem drużyny, jednak kilka występów wskazuje na to, że jego dyspozycja w tym roku daleka była od ideału. Zwłaszcza mecze w Częstochowie i Wrocławiu nie wyszły Gollobowi. W walce z drużynami, z którymi tarnowianie rywalizować mieli o pozycje medalowe as drużyny kompletnie zawiódł. Bez jego punktów kolegom zabrakło bodźca do walki z rywalami. W minionym sezonie "Jaskółki" nie były w stanie ponownie sięgnąć po medale DMP. Zdecydowanie uległy ekipom z Wrocławia, Częstochowy i Bydgoszczy, w związku z czym zajęły należne im czwarte miejsce w ligowych rozgrywkach. Pozostaje życzyć drużynie tego, by w kolejnych latach nie musiała się borykać z taką plagą kontuzji, jaka dotknęła ją w tym roku. Konrad Chudziński