Kiedy Emil Sajfutdinow został oszukany przez tonącego w długach Włókniarza Częstochowa na prawie milion złotych, to musiał się wycofać z Grand Prix, bo nie miał pieniędzy na tę zabawę (zawodnicy od zawsze do tego interesu dokładają). Wrócił dopiero wtedy, gdy odkuł się finansowo. Jakub Jamróg. U niego pech miesza się ze szczęściem W żużlu jedna, dwie złe decyzje dotyczące wyboru pracodawcy potrafią złamać niejedną karierę. Ten sport nie znosi braku inwestycji, a bez tego nie można się rozwijać. Jakub Jamróg, którego można śmiało nazwać pechowcem roku 2022, ma sporo szczęścia. On dostał już trzy ciosy i wciąż jest na powierzchni. W tym roku Jamróg zapłacił za uczciwość. Odpowiednio wcześniej powiedział władzom Wybrzeża Gdańsk, że odchodzi, żeby mogli znaleźć kogoś na jego miejsce. Zrobił to, choć klub miał wobec niego zaległości. Liczył, że zostanie rozliczony. I został, ale potrącono mu ponad 50 tysięcy złotych za spadek w rankingu, choć umowa między klubem i zawodnikiem na to nie zezwalała. Jamróg płaci za to, że nie okazał się cwaniakiem? Jamróg będzie dochodził swoich praw w Trybunale PZM. I w tym miejsce można dopisać, że nie musiałby tego robić, gdyby okazał się bardziej cwany. Trzech jego kolegów z Wybrzeża powiedziało działaczom: zostajemy. Gdy dostali zaległości podziękowali i zameldowali: odchodzimy. Zostawili klub na ludzie, wielu ich potępia, ale nie mają tego problemu, co Jamróg. On chciał być fair i teraz będzie się musiał bić o swoje. Kłopoty finansowe to specjalność zakładu Jamróg. W 2018 startował on w Unii Tarnów. Właściwie cały rok przejechał na pożyczkach i kredytach, bo klub przestał szybko płacić. Gdyby nie pomoc dobrych ludzi, to musiałby zawiesić karierę. Miał sporo szczęścia, że dotrwał do końca ligi. Unia wypłaciła mu potem hurtem kilka setek tysięcy złotych. Mógł spłacić długi, a dzięki temu, że zaliczył niezły sezon, to dostał dobry kontrakt w Betard Sparcie Wrocław i mógł się finansowo odkuć. W Motorze obcięli mu kontrakt, ale i tak miał więcej szczęścia niż Miesiąc Sezon 2020 to kolejne kłopoty Jamroga. Zamienił Spartę na Motor Lublin, bo nie chciał dłużej bić się o skład. Wpadł z deszczu pod rynnę, bo stracił kasę, a rywalizacja o miejsce w składzie dała mu popalić na tyle mocno, że dał sobie spokój z Ekstraligą. Wtedy w Motorze kontrakty Jamroga i pozostałych zawodników zostały obcięte o 20 procent. Usłyszeli, że COVID-19, że trzeba oszczędzać, bo wpływy do budżetu będą mniejsze od zakładanych. Zgodzili się. Niedługo potem klub zakontraktował Jarosława Hampela za blisko milion złotych i żużlowcy poczuli się wyrolowani. Działacze Motoru tłumaczyli, że na Hampela dał sponsor, ale niesmak pozostał. W każdym razie pojawienie się nowego zawodnika sprawiło, że dotychczasowi pewniacy do składu: Jamróg i Paweł Miesiąc musieli walczyć o jedno miejsce w meczowym zestawieniu. Obaj przez to stracili. Miesiąc wciąż się nie pozbierał, a Jamróg jakoś wyszedł z dołka. Po dwóch latach w Wybrzeżu za rok będzie próbował szczęścia w Orle Łódź. Liczy, że kiedyś jeszcze wróci do Ekstraligi. Czytaj także: Żądza zysku. Koniec z darmowymi skargami