Przypomnijmy, że w minioną sobotę doszło do skandalu podczas meczu Arged Malesy Ostrów z Orłem Łódź. Stan toru był fatalny, w mieście padało i nawierzchnia przyjęła sporo wody. Obie strony zgodnie mówiły, że nie chcą jechać. Padały nawet oskarżenia w stylu "nie dbają o nas, ani o nasze rodzin". Takich dokładnie słów użył Oliver Berntzon, zwracając się do kamery. Mimo protestów i próśb, mecz przeprowadzono dosłownie na siłę. Już w drugim biegu doszło do bardzo groźnego wypadku, bo zawodnicy walczyli bardziej z torem niż ze sobą. Jakub Poczta, Aleksander Grygolec i Jakub Krawczyk zaliczyli potężną kraksę, po której dwójka żużlowców nie była zdolna do dalszej jazdy. Mimo tego, mecz kontynuowano. Całość była w zasadzie parodią żużla i nikt na stadionie w Ostrowie nie miał przyjemności z oglądania tego spotkania. Prezes mówi. Mocne oskarżenia Kilka dni po meczu, głos zabrał prezes klubu, Waldemar Górski. Wystosował on oświadczenie, którego treść publikujemy poniżej. - W związku z wydarzeniami przed i w trakcie meczu 5. rundy 1.Ligi pomiędzy Arged Malesą Ostrów Wielkopolski a H.Skrzydlewska Orzeł Łódź, a także artykułami w mediach, w tym także wypowiedziami przedstawicieli jury zawodów, prezes TŻ Ostrovia S.A. postanowił zabrać głos w tej sprawie i przedstawić swoje stanowisko. Zgodnie z nakazem GKSŻ, tor przed sobotnim meczem, został przygotowany do piątku, 5 maja do godziny 15:00, a przykryty plandeką do godziny 20:00 tego samego dnia. W tym miejscu należy podkreślić, że przełożenie meczu 4.rundy zaplanowanego pierwotnie w terminarzu 1.ligi na 30 kwietnia br. na 4 maja o 20:30 i jednocześnie ustalenie w kalendarzu kolejnego domowego meczu naszej drużyny na 6 maja o 19:30, było działaniem, które naraziło nasz klub na duże straty finansowe. W sytuacji, gdy mecz miał kwalifikację zagrożonego i otrzymaliśmy nakaz założenia plandeki, wcześniejsze wnioskowanie o przełożenie sobotniego meczu z uwagi na niekorzystne prognozy meteorologiczne, byłoby nielogiczne, stąd też czekaliśmy na przyjazd sędziego w dniu zawodów. Prognozy pogody zakładały całodniowe opady deszczu w Ostrowie Wielkopolskim 6 maja br. W dniu meczu, decyzję o odwołaniu spotkania może podjąć już tylko jury zawodów. Od początku pojawienia się w Ostrowie, sędzia Pan Paweł Michalak był za tym, aby nie jechać tego meczu i go przełożyć. Dochodziły nas jednak sygnały o naciskach na to, by koniecznie odjechać to spotkanie. Czy tylko po to, by udowodnić skuteczność plandek? Jury zawodów poinformowało, że prognozy pogody, które otrzymało z Warszawy, zakładały ustanie opadów o godzinie 18 i nie prognozowano już dalszych opadów. Podjęto decyzję o rozpoczęciu ściągania plandeki. Jednocześnie padły zapewnienia, że jeśli zacznie ponownie padać, meczu nie pojedziemy. Z ogromnym zaskoczeniem przyjęliśmy zapisy w sprawozdaniu sędziego Pana Pawła Michalaka, który rubryce "warunki atmosferyczne przed zawodami" zamieścił wpis następującej treści: "pogoda pochmurna, ok. 8 stopni, opady przelotne, od 18.00 opady ustały". Natomiast "warunki atmosferyczne w czasie meczu" opisano następująco: "od 2 biegu opady umiarkowane, od biegu 5 opady się nasiliły." Pragniemy zaznaczyć, że od około godziny 11 z krótkimi przerwami, w Ostrowie w sobotę intensywnie padał deszcz, momentami przechodzący w mżawkę. Nie jest prawdą, że o godzinie 18 opady ustały. Wręcz przeciwnie, po godzinie 18 opady się nasiliły w trakcie zdejmowania plandeki i trwały z różną intensywnością do biegu siódmego, co można udowodnić zapisem monitoringu, a także widoczne było to podczas transmisji telewizyjnej. Po zdjęciu plandeki sędzia postanowił, że po odbyciu próby toru, podejmie decyzję odnośnie rozegrania meczu. Po próbie toru zapadła decyzja, że mecz wystartuje - bez prezentacji - z prawie godzinnym opóźnieniem od pierwotnie planowanej godziny meczu. Po wypadku trzech zawodników w wyścigu drugim, sędzia udał się ze swojego stanowiska na tor. Sędzia i komisarz toru byli wówczas skłonni przerwać mecz. Po chwili jednak, jury zawodów postanowiło się jeszcze naradzić. Przewodniczący jury, Pan Zbigniew Kuśnierski wykonywał w tym czasie połączenia telefoniczne. Z kim się kontaktował i w jakim celu, nie wiemy. Po naradzie jury, sędzia udał się na wieżyczkę. Przy świadkach powiedział "Każą jechać". Kto kazał jechać? Tego nie wiemy. O tym, że były naciski na sędziego, mówił nawet w wywiadach w mediach trener gości, Marek Cieślak. Od początku uważaliśmy, że ten mecz nie powinien się rozpocząć. Podobnego zdania była drużyna H.Skrzydlewska Orzeł Łódź. Ze względu na bezpieczeństwo zawodników i poziom widowiska sportowego, należało to spotkanie przełożyć na inny, dogodny termin, tak by mecz odbył się w dobrych warunkach atmosferycznych, na bezpiecznym torze i w pełnym wymiarze 15 wyścigów. Skoro jednak podjęto decyzję o rozpoczęciu zawodów, należało być konsekwentnym i rozegrać je do końca. Tor z wyścigu na wyścig (równania odbywały się co dwa biegi), stawał się nie gorszy, a wręcz coraz lepszy, wbrew temu co mówił wywiadzie telewizyjnym Przewodniczący Jury Zbigniew Kuśnierski. Opady również nie nasilały się, a wręcz przeciwnie, padało mniej niż podczas zdejmowania plandeki. Po siódmym wyścigu opady ustały, czego sędzia nie odnotował w sprawozdaniu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że z góry ustalono odjechanie tylko wymaganego minimum ośmiu wyścigów. Musimy się także odnieść do słów Zbigniewa Kuśnierskiego, który w wywiadzie dla Interii powiedział, cytujemy: "Na drugim posiedzeniu jury, ani kierownik zawodów, ani przedstawiciele drużyn nie mówili, że nie chcą jechać. Nikt nie powiedział wyraźnie, że tor jest nieregulaminowy i on w związku z tym nie pojedzie". Prawda jest taka, że kiedy tor był odkrywany, spadł kolejny deszcz, a przedstawiciele obu drużyny mówili otwarcie - nie tylko do jury zawodów, ale także w wywiadach telewizyjnych - że tor jest ekstremalnie niebezpieczny i zawody powinny zostać odwołane. Pan Kuśnierski we wspomnianym wywiadzie dla Interii kpił także z naszego juniora, poszkodowanego w wypadku w wyścigu trzecim mówiąc "(...) musiałem wysłuchać obelg, od których aż uszy puchły. Przy czym trener mówił o szpitalu i połamanych kościach, a Poczta, który upadł, za chwilę biegał po parkingu. Był zdolny, ale nie jechał. Czegoś tu nie rozumiem". Przewodniczący jury mocno mija się z prawdą, bo trener naszej drużyny nikogo nie obrażał - na co są świadkowie - zwracał jedynie uwagę na ryzyko kolejnych kontuzji. To chyba normalne, że trener dba o zdrowie swoich zawodników, bo sam w przeszłości jeździł na żużlu i wie, że rozgrywanie meczu w takich warunkach groziło urazami. Co do Jakuba Poczty, który zdaniem pana Kuśnierskiego biegał po parkingu, to nawet kamery telewizji Canal+ zarejestrowały, z jak dużym trudem nasz junior się poruszał. Koledzy z drużyny pomogli mu udać się do kibiców, by podziękować po meczu za doping. Podkreślamy raz jeszcze, ten mecz nie powinien w ogóle się rozpocząć w zgodnej opinii zawodników i trenerów obu drużyn. Jako organizator, TŻ Ostrovia S.A. dopełniła wszelkich starań, by działać zgodnie z nakazami Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Tor został ubity i przykryty plandeką. Prognozy pogody były jednoznaczne - miało padać także w godzinie meczu. W takiej sytuacji jego rozpoczynanie było kompletnie bezzasadne. Jesteśmy rozgoryczeni zaistniałą sytuacją, która rzutuje na wizerunek sportu żużlowego jako całej dyscypliny. Takie działania z pewnością nie służą przyciąganiu sponsorów czy kibiców na trybuny i przed telewizory. Ubolewamy, że nie wsłuchano się w głosy zawodników i trenerów i nie przełożono spotkania na inny termin, tym bardziej, że w najbliższy weekend nie ma kolejki ligowej. Dzień później w Bydgoszczy, jury zawodów po konsultacji z zawodnikami, postanowiło odwołać mecz, przy słonecznej pogodzie i wyższej temperaturze niż w sobotni wieczór w deszczowym Ostrowie. Czasami zdrowy rozsądek zwycięża. Kibiców z Ostrowa i Łodzi, którzy przyjechali na Stadion Miejski przepraszamy, że byli świadkami, takich, a nie innych wydarzeń. TŻ Ostrovia S.A. jako organizator nie miała na nie wpływu, a decyzje o rozpoczęciu i zakończeniu meczu po ośmiu wyścigach podejmowało jury zawodów. Uważamy, że żużel bez kibiców na trybunach nie ma sensu i wszelkie decyzje, także te odnośnie terminów i godzin meczów oraz warunków, w jakich rozgrywane są spotkania, powinny uwzględniać fakt, że sport tworzymy dla Was - Kibiców. Niestety, odnosimy wrażenie, że w ostatnim czasie coraz mniej o tym się pamięta.