Bartłomiej Kowalski nie podpisał kontraktu z Moje Bemudy Stalą Gorzów i do sieci wyciekły zdjęcia zawodnika w koszulce Stali, a także treść prywatnych sms-ów, jakie wymieniał z kimś z klubu. Cała ta sytuacja pokazała, że na rynku transferowym wszystkie chwyty są dozwolone. Bartłomiej Kowalski nie jest pierwszym, który pisał sms-y i robił sobie zdjęcia Praktyczne każdy prezes ma sms-y od zawodnika, który ostatecznie do niego nie przyszedł. Jest też wiele zdjęć, które zostały zrobione na zasadzie: przyda się, jak już podpiszemy. Bartłomiej Kowalskim jest jednak pierwszym zawodnikiem, którego prywatna korespondencja i fotka zostały ujawnione. Bo w dłuższej perspektywie cała ta historia może bardziej zaszkodzić klubowi. Żużlowcy z pewnością będą ostrożni w rozmowach i oszczędni w korespondencji wiedząc, że wszystko, co napiszą, zrobią, powiedzą, może być użyte przeciwko nim. Inna sprawa, że na transferowym rynku żużlowym wszystkie chwyty dozwolone. Jeden z zawodników opowiedział nam anonimowo, jak jego były pracodawca opowiadał dziennikarzom o końcu jego kariery, choć to nie była prawda. Kiedy zapytał: po co pan to robi, to zobaczył tylko wzruszenie ramion. Kiedy media napisały, że prezes, który przed chwilą go skreślał, miał mu złożyć ofertę, to nawet nie protestował. Lekko się zagotował, kiedy działacz zadzwonił do właściciela klubu, w którym chciał jeździć i powiedział: nie bierz go, bo jego kości łamią się niczym zapałki. Być może, jak w przypadku Kowalskiego, chodziło o zemstę. Rok temu zawodnik podpisał z panem prezesem bardzo dobry kontrakt. Być może ten nie potrafił tego przeboleć. Prezesi klubów eWinner 1. Ligi skarżyli się na Falubaz W ostatnim oknie prezesi klubów eWinner 1. Ligi mocno skarżyli się na Stelmet Falubaz. Utrzymywali, że zielonogórzanie składają oferty także tym zawodnikom, którymi się nie interesują. Właściciel Orła Łódź mówił nam, że Falubaz psuje w ten sposób rynek. Z pewnością te propozycje spadkowicza mogły mieć wpływ na zachowanie zawodników, którzy dostali od nich propozycje. Na pewno ceny trochę przez to podskoczyły. Poza tym rozmowy szły oporniej, bo żużlowcy mieli w głowie lukratywne oferty z Zielonej Góry. Było om fake newsach wypuszczanych przez jednego z prezesów, a teraz będzie konkretny przykład z MF Trans Landshut Devils. Menadżer klubu wiedział, że klub ma Madsa Hansena, ale dziennikarzom sugerował, że zdolny Duńczyk wyląduje w Stelmet Falubazie. To samo powiedział, kiedy dzwonili do niego prezes Abramczyk Polonii i menadżer Cellfast Wilków. Dwa ostatnie klubu uzależniały swoje ruchy kadrowe od tego, co stanie się z Hansenem. Menadżer Landshut celowo nie udzielił odpowiedzi, bo dzięki temu wszystkich wyprowadził w pole, a Wilki na U-24, zamiast Jana Kvecha z Falubazu (w Zielonej Górze zablokowano transfer, gdy stało się jasne, że Hansena nie będzie) musiały wziąć Rafała Karczmarza z Moje Bermudy Stali Gorzów. Emil Sajfutdinow zapomniał, że w styczniu podpisał z Unią porozumienie W tej transferowej grze obie strony rozgrywają się w najlepsze. W ostatnim oknie Emil Sajfutdinow dopiero w trakcie wakacji powiedział Fogo Unii Leszno, że odchodzi. W Unii konsternacja, bo giełda była już przebrana i ciężko było o sensowne uzupełnienia. Klub został na lodzie, ale zawodnik, póki co też ma problem. Zapomniał, że w styczniu podpisał z Unią porozumienie. Teraz klub nie chce mu z tego powodu wypłacić zaległych premii w wysokości około 600 tysięcy złotych. Powszechną praktyką giełdy jest podbijanie stawek obliczone na wykrwawienie się rywali. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w ostatnim oknie prezes Motoru Lublin windował ofertę dla Bartosza Zmarzlika po to, by Stal Gorzów była zmuszona wypłacić miliony, i nie miała już kasy na inne sensowne wzmocnienia. Ostatecznie Zmarzlik ma kosztować Stal 5,5 miliona z VAT. Motor pozyskał Maksyma Drabika za 1,8, góra 2 miliony złotych.