W żużlu jest tak, że część klubów szkoli, a inne kupują gotowy produkt. Długo było tak, że regulaminowe rozwiązania sprzyjały tym drugim. Przy ekwiwalencie za szkolenie na poziomie 120 tysięcy za rok zwyczajnie nie opłacało się tego robić. Za chwilę, bo takie są plany, ekwiwalent ma wynosić 180, lub nawet 300 tysięcy za rok. Unia Leszno i Włókniarz Częstochowa wydają miliony na szkolenie Fogo Unia Leszno już kilka lat temu mówiła, że rocznie na szkolenie wydaje milion złotych. Michał Świącik, prezes zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa też mówił nam jakiś czas temu, że ekwiwalent rzędu 120 tysięcy złotych nie odzwierciedla wydatków, jakie należy ponieść na szkolenie w ciągu jednego sezonu. Gdy rok temu junior Włókniarza Częstochowa Franciszek Karczewski szedł na wypożyczenie do Cellfast Wilków, to jego macierzysty klub skasował 300 tysięcy złotych. Wszyscy pukali się w głowę, ale obie strony były zadowolone. Włókniarz 250 tysięcy z kwoty przelanej przez Wilki przeznaczył na zakup sprzętu i silników dla żużlowca, żeby ten miał na czym jeździć i jak się rozwijać. Nowy ekwiwalent może zablokować Pawła Trześniewskiego I tak dochodzimy do 17-latka Pawła Trześniewskiego, który ma szansę zamienić ROW Rybnik na ekstraligową Betard Spartę Wrocław, ale na przeszkodzie może stanąć cena. Trześniewski ma za sobą rok jazdy (końcówka sezonu 2021, cały 2022), więc ROW już ma prawo do ekwiwalentu na poziomie 120 tysięcy, bo taki teraz obowiązuje. Jak przejdą regulaminowe zmiany, a to ma się stać do końca tego roku, to 120 zamieni się na 180, czy nawet 300. Jeśli do tego dodamy, że Trześniewski ma ważny kontrakt z ROW-em do końca wieku juniora, czyli na 4 lata, to wychodzi nam, że ROW, według przyszłych stawek, może doliczyć do rachunku 1,2 miliona złotych. Razem mamy 1,5 miliona. Inna sprawa, że przy ważnym kontrakcie ROW może zażądać dowolną kwotę. Ma szansę pobić transferowy rekord Tomasza Bajerskiego Z jednej strony ten nowy ekwiwalent spowoduje, że wreszcie będzie opłacało się szkolić, że będzie to doceniane, z drugiej sprawi, że młodzi zawodnicy staną się zakładnikami swoich klubów. Oczywiście nikt nie kazał Trześniewskimu podpisywać kontraktu do końca wieku juniora. Z drugiej strony pracodawcy zaczynają się coraz mocniej zabezpieczać, bo nie opłaca im się inwestować w młodego żużlowca, który w każdej chwili może od nich uciec za grosze. ROW najpewniej, jak już dojdzie do rozmów między klubami, nie postawi zaporowej ceny, bo zdaje sobie sprawy, że nikt nie da takiej góry pieniędzy za juniora. Transferowy rekord może jednak paść. Dotąd należy on do Tomasza Bajerskiego, który w 1997 roku przeniósł się za 600 tysięcy z Torunia do Gorzowa. Tu należy się ważne wyjaśnienie. Ekwiwalent obowiązuje, gdy zawodnikowi, który wciąż jest w wieku juniora, wygasa kontrakt. Często, gęsto było jednak tak, że jak dany klub kupował juniora, to sprzedający obliczał transferową cenę na bazie ekwiwalentu. Tak też założyliśmy w przypadku Trześniewskiego dodając cztery lata kontraktu do sezonu, który już za nim. Założyliśmy, że wejdzie stawka 300 tysięcy i to na jej podstawie dojdzie do rozliczeń. Gdyby jednak weszła stawka 180 tysięcy, to wtedy ROW może zażyczyć sobie 900 tysięcy. To jednak też będzie rekordowa suma. Czytaj także: Mówił językiem Putina. Wróci kuchennymi drzwiami?