Ebut.pl Stal Gorzów spłaciła na koniec października 6,5 miliona złotych zaległości. Część pieniędzy na spłatę pożyczyła. Jednak nie to jest największym problemem polskiego klubu. Teraz chodzi o dobry plan naprawczy, bo bez tego może nie być licencji na jazdę w 2025. Jak słyszymy w PZM, zespół licencyjny może postawić taki warunek. Nowy prezes Stali zabrał głos ws. powrotu Zmarzlika. Jest jasna deklaracja Zaoszczędzą 2 miliony złotych, ale to za mało Stal oszczędzi około 1,5 miliona złotych na odejściu Jakuba Miśkowiaka. Kolejne pół miliona na zamianie Szymona Woźniaka na Andrzeja Lebiediewa. To jednak wciąż mało, bo długi nadal są ogromne. 6,5 miliona na minusie zostało po październikowej spłacie. Do tego dochodzą pieniądze, które pożyczył klub, zasypując w październiku dziurę. Łącznie może być około 8-9 milionów. Prezes Dariusz Wróbel nie kryje, że największą pozycją na liście wydatków są kontrakty zawodników. Anders Thomsen i Martin Vaculik, czyli dwie największe gwiazdy kosztują przy 200 punktach prawie 8 milionów złotych. Jak pokazał ten sezon, Stal nie ma pieniędzy na realizację tych umów. Za rok nie będzie miała ich tym bardziej, bo teraz musi też oszczędzać. Wysłuchają propozycji. Wciąż są kluby, które mogą im dać 4 miliony W rozmowie z Interią prezes Wróbel przyznał, że dostał od najdroższych zawodników zielone światło na rozmowy dotyczące renegocjacji. Sprawa nie będzie jednak taka prosta, jak się wydaje. Nikt dobrowolnie nie zrezygnuje ze swojego uposażenia. Przecież Vaculik czy Thomsen nawet teraz z łatwością znaleźliby robotę w innym klubie. I dostaliby te 4 miliony, bo to jest rynkowa obecnie cena za zawodników z TOP10. Z naszych informacji wynika, że na razie zarówno Vaculik, jak i Thomsen dali zielone światło do tego, by wysłuchać propozycji klubu. I na tym może się skończyć. Od byłego działacza Stali słyszymy, że jeśli prezes Wróbel nie postawi sprawy na ostrzu noża, to tych kontraktów nie uda się renegocjować. A obcięcie kontraktu o 100 tysięcy nie wystarczy Zdaniem naszego rozmówcy największym błędem prezesa może się okazać to, że na spotkanie chce zaprosić menadżerów. Tymczasem w interesie menadżera jest, by wynegocjować jak najwyższy kontrakt, bo od tego ma prowizję. Prezes Wróbel musiałby więc usiąść z zawodnikami i zwyczajnie powiedzieć im, że jeśli oni nie zgodzą się sami na obniżkę, to klub w trakcie sezonu zrobi wszystko, żeby jak najwięcej na nich zaoszczędzić. Miękką grą Wróbel nic nie wskóra. W sumie najprościej dla Stali byłoby pozbyć się jednej z gwiazd, ale klub nie chce tego zrobić, by nie obniżyć drastycznie poziomu sportowego. Stal czekają zatem bardzo trudne rozmowy, bo nawet jeśli Vaculik z Thomsenem pójdą na ustępstwa, to muszą one być bardzo duże. Obcięcie kontraktu o 100 tysięcy złotych na pewno nie wystarczy. Stal już raz wychodziła z długów, ale nie takich Trudno też liczyć na jakąś wielką gotowość zawodników do ustępstw. Przecież sami z sobą kontraktów nie podpisali i nie jest ich winą, że poprzedni prezes Waldemar Sadowski przeszarżował. A poza tym NovyHotel Falubaz Zielona Góra nawet teraz chętnie przygarnąłby Thomsena, a Krono-Plast Włókniarz Częstochowa wziąłby z pocałowaniem w rękę Vaculika. Dodajmy, że Stal już raz spłacała kredyt zaciągnięty na budowę drużyny: 3,5 miliona złotych w ciągu 6 lat. Ten nowy plan naprawczy można porównać do tamtego kredytu. Realizacja ma potrwać 3-4 lata, ale do spłacenia będzie co najmniej dwa razy więcej.