Zarzuty, że Platinum Motor Lublin "przepala" miliony ze Spółek Skarbu Państwa nie są trafione, tak mówi prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski, wyliczając ile Motor wydał na inwestycje w infrastrukturę na stadionie. Tak zmienił się stadion Motoru. Wystarczy porównać zdjęcia Stępniewski zachęca wszystkich niedowiarków do tego, żeby zobaczyli sobie zdjęcia z organizowanych kilka lat temu w Lublinie zawodów Polish Speedway Battle i porównali je ze stanem obecnym. Zresztą kilka lat temu Krzysztof Cugowski, wokalista rockowy i wielki fan Motoru mówił, że jak się wchodzi na ten stadion to lepiej zamknąć oczy. Teraz tego uczucia już nie ma. Jasne, że obiekt w Lublinie jest przestarzały, ale okazuje się, że Motor zrobił naprawdę dużo, żeby przypudrować braki. Zdaniem Stępniewskiego wydał na to 4 miliony złotych. Z naszych informacji wynika, że ta kwota może być delikatnie większa, ale prezes niewiele się pomylił. Takich garaży nie ma nikt w Polsce Zacznijmy od tego, że takich garaży, jakie mają zawodnicy Motoru, nie ma żaden inny klub w Polsce. A to nie wszystko. Motor wyłożył kasę na modernizację strefy VIP i nowe krzesełka na trybunie głównej. Natomiast garaże powstały przy okazji inwestycji w park maszyn, gdzie każdy kibic ze strefy VIP może wejść i zobaczyć, jak to wygląda. Tam zmieniło się naprawdę wiele. I nie chodzi tylko o położenie nowej kostki brukowej. A żużlowcy mogą się cieszyć nie tylko z nowych garaży, ale i też szatni. Na to idą miliony. Gwiazdy wcale nie mają lepiej niż u innych W Motorze zdają sobie sprawę z tego, że cokolwiek by nie zrobili, to i tak nie będzie to miało to takiego efektu, jak nowy obiekt, ale z drugiej strony nie chcą się wstydzić za to, jak to wszystko wygląda. Zwykle jest tak, że wszelkie kwestie związane z modernizacją wykonuje miasto (to ono jest właścicielem obiektu). Coraz więcej klubów Ekstraligi wydaje jednak swoje pieniądze, żeby spełnić wymogi licencyjne. Motor nie jest wyjątkiem. Na to idą miliony. A jeśli chodzi o kontrakty zawodników, to Motor poza świetną umową z Bartoszem Zmarzlikiem nie odbiega specjalnie od tego, co płaci się w innych klubach. Fredrik Lindgren i Jack Holder rok temu jeździli na umowach na poziomie 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy punktów. Trudno w tej sytuacji mówić o "przepalaniu" kasy. Inni płacą tyle samo, a nawet więcej.