I choć mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem Włókniarza Częstochowa, to jednak leszczynianie mieli chwile radości w trakcie meczu. Przede wszystkim leszczynianie prowadzili po pierwszej serii startów 13:11. Co prawda gdyby nie pech Kacpra Halkiewicza w czwartym wyścigu i defekt na ostatniej prostej, pierwsza seria startów zakończyłaby się remisem. Zresztą przebiegiem meczu po pierwszej serii startów zdziwiony był Bartosz Smektała, który wprost przed kamerami Canal+ Sport 5 przyznał, że Unia przyjechała... przegrać. Nic dziwnego, że Smektała nie chciał kolorować rzeczywistości, bo zwycięstwo Unii Leszno w takim składzie w Częstochowie byłoby sensacją na miarę wygranej Marcina Najmana z Tysonem Furym o mistrzostwo świata w boksie zawodowym. Niemniej żużel pamięta "romantyczne" historie, bo przecież niegdyś ni z gruszki, ni z pietruszki Martin Smolinski wypalił i wygrał rundę żużlowego Grand Prix w Nowej Zelandii. Objęli prowadzenie w połowie meczu Częstochowianie objęli prowadzenie dopiero w połowie meczu - po siódmym wyścigu. Wówczas para Leon Madsen - Maksym Drabik okazała się podwójnie lepsza od Adriana Miedzińskiego i Antoniego Mencela, a na tablicy wyników widniało 23:19. To właśnie wtedy wydawało się, że częstochowianie będą powiększać przewagę. Nic bardziej mylnego, bo po ósmym biegu na stadionie Włókniarza zapanowała grobowa cisza. Para Lidsey - Mencel podwójnie wygrała z Michelsenem i Halkiewiczem. Można powiedzieć, że w kolejnych dwóch wyścigach sytuacja wróciła do normy, bo choć leszczynianie dzielnie się stawiali, to jednak przegrali oba kolejne wyścigi 2:4, a Włókniarz zjeżdżał na trzecią przerwę w meczu z czteropunktową zaliczką. O tym, jak mecz był wyrównany świadczyć może fakt, że leszczynianie mogli wykonać pierwszą rezerwę taktyczną dopiero w trzynastym wyścigu. I tak też menedżer Piotr Baron postąpił, zmieniając Browna i Miedzińskiego na Lidsey'a oraz Smektałę. Włókniarz zapewnił sobie meczowe zwycięstwo dopiero po czternastym biegu. Nikt nie uniknął wpadki Żaden z zawodników Włókniarza Częstochowy nie uniknął wpadki w tym spotkaniu. W teorii miał to być łatwy mecz dla gospodarzy i możliwość zarobienia niezłej kasy. Nic bardziej mylnego, bo żaden z reprezentantów Włókniarza nie zgarnął kompletu punktów. Najbliżej tej sztuki był Kacper Woryna, który przegrał tylko jeden wyścig - w pierwszej serii startów. Lepszy od Woryny okazał się wówczas Bartosz Smektała. TAURON WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA: 53 FOGO UNIA LESZNO: 37 WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA 9. Leon Madsen 12+1 (2, 3, 3, 2, 2*) 10. Maksym Drabik 11+1 (3, 2*, 1, 2, 3) 11. Kacper Woryna 13+1 (1*, 3, 3, 3, 3) 12. Jakub Miśkowiak 4+1 (1, 1, 1, 1*) 13. Mikkel Michelsen 10+2 (3, 3, 1, 1*, 2*) 14. Kacper Halkiewicz 0 (0, 0, 0) 15. Kajetan Kupiec 3+1 (1, 0, 2*) 16. Fraiciszek Karczewski - nie startował FOGO UNIA LESZNO 1. Bartosz Smektała 8 (3, 2, 2, 0, 0, 1) 2. Hubert Habłoński 2+1 (0, 1*, 0, 1, -) 3. Maurice Brown 0 (0, -, -, -, -) 4. Jaimon Lidsey 13 (2, 2, 3, 3, 3, 0) 5. Adrian Miedziński 3 (2, 1, 0, -) 6. Damian Ratajczak 6+1 (3, 1*, 0, 2, 0) 7. Antoni Mencel 5+2 (2*, 0, 2*, 0, 1) Bieg po biegu: Smektała, Madsen, Woryna, Brown 3:3Ratajczak, Mencel, Kupiec, Halkiewicz 1:5 (4:8)Michelsen, Miedziński, Miśkowiak, Jabłoński 4:2 (8:10)Drabik, Lidsey, Ratajczak, Halkiewicz 3:3 (11:13)Woryna, Lidsey, Miśkowiak, Ratajczak 4:2 (15:15)Michelsen, Smektała, Jabłoński, Kupiec 3:3 (18:18)Madsen, Drabik, Miedziński, Mencel 5:1 (23:19)Lidsey, Mencel, Michelsen, Halkiewicz 1:5 (24:24)Madsen, Smektała, Drabik, Jabłoński 4:2 (28:26)Woryna, Ratajczak, Miśkowiak, Miedziński 4:2 (32:28)Lidsey, Madsen, Miśkowiak, Smektała 3:3 (35:31)Woryna, Kupiec, Jabłoński, Mencel 5:1 (40:32)Lidsey, Drabik, Michelsen, Smektała 3:3 (43:35)Drabik, Michelsen, Mencel, Ratajczak 5:1 (48:36)Woryna, Madsen, Smektała, Lidsey 5:1 (53:37)