Dariusz Ostafiński, Interia: Zrobiliście po awansie duże zakupy, ale eksperci i tak mówią wprost: Wilki spadną. Michał Finfa, menadżer Cellfast Wilków Krosno: Mają do tego prawo. Moim zdaniem robią to, bo najłatwiej wskazać na takie rozwiązanie. To jest pierwsza myśl, jaka się nasuwa. Jakby któryś z ekspertów powiedział, że spadnie Stal Gorzów, Unia Leszno lub GKM Grudziądz, to uznano by to za kontrowersję. Dlatego stawiają na Wilki. Menadżer Michał Finfa mówi, dlaczego Wilki nie spadną I co pan na to? - Ja nie jestem ekspertem, lecz menadżerem i widzę dużo pozytywów w naszym zespole. Powinniśmy zrealizować cel na ten rok. Będzie o to łatwiej niż o ubiegłoroczny awans. Matematyka jest prosta. Co roku mniej więcej czterech chce awansować, a tylko my wyłącznie zrealizowaliśmy ten cel. Teraz podobna liczba drużyn jest zagrożonych spadkiem i tylko jedna spadnie. Wierzę, że to nie będziemy my. I jeszcze jedno. Pierwszoligowcy z Zielonej Góry, Bydgoszczy i Łodzi chcieliby teraz mieć ten problem, który my mamy. A dlaczego pan uważa, że eksperci się mylą? - Zrobiliśmy coś więcej niż ubiegłoroczny beniaminek. Nie pojedziemy składem, który awansował. Połączyliśmy to, co w naszym zespole działało najlepiej z nowym. Przyszli do nas zawodnicy z bardzo utytułowaną kartą jeździecką. Jason Doyle to mistrz świata, Krzysztof Kasprzak wicemistrz świata, a Mateusz Świdnicki mistrz Polski juniorów. Dobre CV to nie wszystko. - Tendencja jest jednak taka, że ci, co przychodzą do nas w pewien sposób, poza nielicznymi wyjątkami, ewaluują. Atmosfera, klimat, płynność finansowa, to jest coś, co my im dajemy. Oni mają dzięki temu spokój i rozwijają swoją karierę. Liczę, że tak właśnie z tymi naszymi nowymi zawodnikami będzie. Powiem też nieskromnie, iż uważam, że przyszedł czas na Lebiediewa. Uważam, że on będzie nowym Michelsenem Ekstraligi. Duńczyk kiedyś wszedł z marszu i stał się solidnym ekstraligowcem. Rok temu wierzyliśmy, że Andrzej będzie najlepszym zawodnikiem pierwszej ligi i tak się stało. Teraz pora na realizację kolejnych marzeń. Porównuje pan Lebiediewa z Michelsenem, ale różnica między nimi jest taka, że Duńczyk zdobył Ekstraligę z marszu, a Lebiediew już w niej był i mu nie wyszło. - Nieprawda. Mikkel miał też epizod z Ekstraligową Unią Tarnów w latach 2016-2017. Po czym zszedł do 1 ligi. Co do Andzejsa to proszę zauważyć, że w pierwszym sezonie Ekstraligi był czwartym czy nawet piątym zawodnikiem w składzie Betard Sparty Wrocław, gdzie były same gwiazdy obok niego. To mogło go stłamsić. Potem przeniósł się do ROW-u, gdzie był nadmiar zawodników. Nie miał tam spokoju i płynnego wejścia w sezon. A jak zaczął się rozpędzać, to doznał kontuzji w Grudziądzu w biegu, w którym prowadził, jadąc z Lambertem, Pedersenem i Artiomem Łagutą. Już ten fakt pokazuje, co ten zawodnik potrafi. Czy Wilki ukradły Doyle'a? Co na to menadżer beniaminka Jak pan odnosi się do oskarżeń, że Wilki ukradły Doyle’a Unii Leszno? - Odpowiem w ten sposób. Po sezonie wszyscy dziennikarze i fachowcy rozliczą klub z dwóch rzeczy: wyniku i kondycji finansowej klubu. Nikt nie będzie pytał o to czy mamy wspaniałe, koleżeńskie relacje z konkurencyjnymi drużynami. Pytanie było inne. - Kulis nie będę zdradzał, ale uważam, że beniaminka traktuje się po macoszemu. Zaprasza się go do stołu i mówi: weźcie sobie okruszki, bo tak naprawdę to wszystkie dania są już skonsumowane przez nas. To jest zaproszenie na jeden rok. Beniaminek słyszy: zbudujcie wszystko, zróbcie stadion i tyle. A zawodników do wzięcia nie ma, bo wszystkie karty rozdane. Za rok każdy powie: było miło, dawajcie następnego. My chcieliśmy ten schemat przełamać. Prześledziliśmy rynek zawodniczy, pojawiły się dwie opcje i my to wykorzystaliśmy. Pragnę zaprzeczyć, że to gigantyczne pieniądze skłoniły Jasona do przeprowadzki. To co? - O to trzeba pytać samego zainteresowanego, czyli Jasona. Uważam, że jego warunki finansowe są adekwatnym odzwierciedleniem jego poziomu sportowego. O relacjach Wilków z Fogo Unią Leszno A jakie macie teraz relacje z Unią Leszno? - Nie mamy żadnych relacji. Ciężko też w tym szukać jakiej sensacji, ponieważ nigdzie nie ma powiedziane, że kluby muszą ze sobą kontaktować się na bieżąco. Zazwyczaj robimy to jak jest jakaś potrzeba lub pilny temat do przedyskutowania. To warto było sobie to psuć? - Odpowiedź na to pytanie jest zawarta dwie odpowiedzi wyżej. Naszym nadrzędnym celem jest wynik i dalszy rozwój klubu. Może pan na Interii zrobi wśród prezesów sondę i konkurs na najmilszego prezesa i władze klubu wtedy będzie jakiś poziom motywacji (śmiech). Rok temu wzięliście od nich juniora Sadurskiego i potem jeszcze Australijczyka Rew, kiedy trzeba było łatać dziury. - Czytałem kiedyś taki wywiad kogoś z Unii ze słowami, że ktoś dał nam Sadurskiego. Jakby nam dał, to kwota transferu wynosiłaby zero, a z tego, co pamiętam, to nie było zero. Rew nam wypożyczyli. Też nie za darmo. No i mają dzięki temu kompletnego zawodnika, na którym teraz mogą budować przyszłość. To jest życie w symbiozie. Teraz do symbiozy z pewnością znajdą innego partnera. Słyszał pan o spółdzielni, która ma spuścić Wilki z Ekstraligi za karę, za to, że podkupiliście innym zawodników? - Nie wiem, może i jest takie podejście, że skoro Wilki grasują i są mocnym konkurentem, to trzeba nam utrzeć nosa. A mówiąc poważnie, to nie wiem, co jest w głowach innych prezesów. O spółdzielni też nie słyszałem. Jak to było z Czugunowem i Szczepaniakiem Byliście zaskoczeni, kiedy GKM ogłosił Czugunowa. Pytam, bo przed tym zakupem ekspercie wyżej cenili Wilki niż GKM. - Nie byliśmy jakoś mocno zaskoczeni. Tego dnia około 11. dowiedzieliśmy się, że GKM ogłosi taki transfer. To było siedem, czy osiem godzin przed prezentacją. Podzieliliście się swoją wiedzą z Mateuszem Szczepaniakiem, który zamienił Wilki na GKM, bo liczył, że tam będzie miał pewne miejsce w składzie. - Zadzwoniliśmy do Mateusza, żeby mu powiedzieć. Od razu jednak dodam, że nie powiem, co on na to, bo nie chcę ujawniać prywatnych rozmów. Wy mu powiedzieliśmy, a on zrobił wielkie oczy, kiedy Czugunow wyszedł na prezentację. - Może nam nie uwierzył. Nie wiem. Czugunow miał jeździć w Wilkach. Prezes GKM-u powiedział mi swego czasu, że jak pierwszy raz zadzwonili do Gleba, to nie chciał rozmawiać i stwierdził, że będzie zawodnikiem Krosna. - W tym wszystkim ważne są finanse. Nie ma czegoś takiego jak nielimitowany budżet. Nie jest tak, że wchodzimy do sklepu i bierzemy z półki, co się da. Tu trzeba wszystko mądrze wyważyć. My tak zrobiliśmy, bo zależy nam na płynności finansowej. Mamy ją i śmiem twierdzić, że zachowamy ją długo. A zakup Czugunowa odbiłby się na naszym budżecie. GKM miał przestrzeń po stracie Kasprzaka. Rozumiem, że gdyby Czugunow do was trafił, to musielibyście kogoś oddać. - Tak, to musiałaby być wymiana jeden do jednego. Na pewno nie robilibyśmy nadwyżki. Raz ze względu na kasę, a dwa, dlatego że stawiamy na dobrego ducha drużyny. Gdyby pojawił się Gleb, to jeden musiałby odejść. My byliśmy jednak przekonani do tych nazwisk, które u nas są, dlatego nie szukaliśmy na siłę zmiany. Przyznaję, że chcieliśmy wiedzieć, jak wygląda sytuacja z Glebem, analizę tego transferu też zrobiliśmy, ale ostatecznie do zakupu nie doszło. Czy Wilki jeszcze czymś zaskoczą? Wilki jeszcze czymś zaskoczą? Kupicie kogoś? - Nie. Piotr Świercz z Unii Tarnów? - Nie ma tego w planach. To wróćmy do tych, których kupiliście. Pan ich chwali, ale Doyle rok temu był słaby. Kasprzak też od dawna nie jest w gazie. - Jakbyśmy patrzyli tylko na sezon 2022, to można by tak to interpretować . Uważam, że w tym biznesie chodzi jednak o to, żeby nie kupować gwiazd za fortunę, ale płacić trochę mniej za potencjał. Jason będzie w tym roku mocny. Zaszły u niego duże zmiany, o których pewnie on sam wkrótce powie, dlatego nie zdradzę szczegółów. Ja znam Jasona z Włókniarza, dlatego chyba wiem, gdzie leżał problem. Wiem, że on lubi dużo jeździć i taką też politykę startową obrał na ten rok, a ja się cieszę, bo jak będzie wjeżdżony, to nam pomoże. Analizując tego zawodnika, wszyscy wytykają mu, że 15 średnia Ekstraligi i że w ogóle to on nie ma nawet 2 na bieg. Pamięć fachowców bywa jednak krótka, bo zupełnie zapomnieli o sezonie 2021 w polskiej lidze, a przecież dużo czasu nie upłynęło. A Kasprzak? - Z Krzysztofem jest tak, że przebija się narracja z Grudziądza, gdzie dopiero po stracie Krzysztofa zaczęli mówić, że to żadna strata. Nikt nie pyta, dlaczego wcześniej chcieli go zostawić. W żużlu jak w polityce. Jak go chcieli, był dobry, gdy odszedł, nagle stał się słaby. Czy Unia zaoszczędziła 1,5 miliona tracąc Doyle'a? W Lesznie długo byli na was źli, ale ostatnio zaczęli mówić, że na odejściu Doyle’a zaoszczędzili 1,5 miliona złotych. - Jak Zengota będzie jeździł na poziomie Doyle, to dopiero wtedy będzie można mówić, że Unia zaoszczędziła. A będzie jeździł? - Nie będzie na tym poziomie. To na jakim? - Okolice 6 punktów na mecz. Mówią, że jak w Unii kontuzję złapie Kołodziej to już po nich. - To akurat można powiedzieć także o innych. Stal bez Vaculika i GKM bez Pedersena też będą mocno osłabione i nawet przepis o zastępstwie zawodnika tego nie zrekompensuje, bo zz-tkę za lidera jadą ci, którzy są od niego teoretycznie gorsi. Kontuzja lidera w każdej drużynie oznacza, że robi się tam ciepło. Po zmianach przepisów, których dokonał PZM w tym roku, już nikt na zz-tce nie skorzysta. Jestem tego pewien. Kontuzja w zespole to dla wszystkich będzie prawdziwa katastrofa. Proszę zdradzić, czy na waszej liście życzeń był ktoś oprócz Doyle’a? - Tylko Doyle. Nikt ponadto. A ja słyszałem, że sondowaliście wszystkich mocnych zawodników. Także Michelsena, o którym pan mówił wcześniej. - Doyle był największym nazwiskiem, z którym rozmawialiśmy. Skąd wiedzieliście, że on w ogóle będzie zainteresowany. Przecież Unia poinformowała na Facebooku, że Jason zostaje na kolejny sezon. - Skąd wiedzieliśmy? To nasza słodka tajemnica. Historia jest nawet trochę zabawna, ale powiemy o tym kiedy indziej. Przyjdzie i na to pora. Zobacz również: W jednej drużynie ze starszym o 25 lat ojcem