Na początku marca cała żużlowa Polska spoglądała z zazdrością w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego. Zawodnicy tamtejszej Agred Malesa jako pierwsi w 2021 roku pojawili się na torze. Na przeszkodzie nie stanęła im nawet niepewna aura. Co więcej, na ich obiekcie próbne jazdy odbywała ekstraligowa Moje Bermudy Stal. Internet obiegły wówczas spektakularne zdjęcia, kiedy to podopieczni Stanisława Chomskiego trenowali przy padającym śniegu. Kibice do teraz zastanawiają się jak to możliwe, że w Ostrowie poradzili sobie wyśmienicie, a wiele klubów z najlepszej ligi świata nadal nie może doprowadzić swoich torów do stanu używalności. Ich wątpliwości rozwiał Jacek Frątczak. - Stadion ma dobre położenie. Tam są niskie trybuny, nie ma żadnego dachu. W naszym żargonie o takim torze mówi się, ze to patelnia. Jest odkryty z dobrą cyrkulacją powietrza. To nie to, co Gorzów z wysokimi trybunami i dachem. Albo Zielona Góra, gdzie cień robi trybuna K - oznajmił ekspert w rozmowie z portalem polskizuzel.pl. Takich klubów ze świecą szukać Ogromne słowa uznania należą się także osobom z klubu, którzy na kilka dni przed pierwszym treningiem w pocie czoła pracowali na to, by nawierzchnia nadawała się do bezpiecznej jazdy. - Zrobili dokładnie to, co zaleca trener Marek Cieślak. Ten w Rybniku usunął śnieg z toru na dwa dni przed odwilżą. To bardzo ważne, bo dzięki temu śnieg nie stopniał na torze i woda nie weszła w głąb toru. Takie coś zawsze powoduje dodatkowy kłopot i opóźnienie. Przypomnę, że Rybnik rozpoczął treningi w tym samym dniu co Ostrów, tylko dwie, trzy godziny później. Niemniej, i to trzeba podkreślić, Ostrów musiał zrobić to samo, co Cieślak w Rybniku, bo w innym razie nie byłoby tam żadnych zajęć - dodaje były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia. Świetne warunki w Ostrowie wykorzystuje między innymi Moje Bermudy Stal, która dzięki temu ma już za sobą pierwsze jazdy treningowe. W innych sportach podobna sytuacja raczej nie miałaby miejsca. - Tam nigdy nie było problemu z tym, żeby dostać zgodę wjazdu na tor. Po pierwsze Ostrów nie jedzie w PGE Ekstralidze, więc nie ma czego ukrywać przed innymi. Po drugie jest bardzo sympatyczny prezes Waldek Górski, który jako jeden z nielicznych sam wsiada na ciągnik i robi tor na zawody. Wreszcie od lat są w Ostrowie bracia Garcarkowie. Oni też mają wpływ na to, że tam jest taki dobry, przyjazny klimat - kończy Jacek Frątczak. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź