Minister sportu Kamil Bortniczuk mówi w rozmowie z TVP Sport, że nie powinniśmy wyrzucać z żużlowej ligi zawodników z Rosji, którzy mają też polskie obywatelstwo. Wystarczy, że wyrzekną się Putina. Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, obecnie ekspert, jest tymi słowami zbulwersowany. - To nieporozumienie - mówi Cegielski. Chciał pouczać Infantino, a teraz otwiera furtkę dla Rosjan - Minister Bortniczuk, to osoba, które przed chwilą podróżowała na spotkanie z prezesem FIFA, żeby go pouczać i mówić o wrażliwości, kiedy ten chciał dopuścić grę rosyjskich piłkarzy pod neutralną flagą - kontynuuje Cegielski. - Wtedy minister chciał pouczać pana Infantino, mówić mu o wrażliwości, a teraz chce Rosjanom odpuszczać. Poza tym, na czym miałoby polegać potępienie Putina? Może jakieś grupowe zdjęcie z prześcieradłem i napisem: nie lubimy Putina. Wtedy pan minister przyjmie Rosjsn z otwartymi rękami. To katastrofalna opinia. Cegielski ma po słowach ministra sportu gorzką refleksję. - Ewidentnie nie zdaliśmy egzaminu z wrażliwości. Wygrał lobbing i koniunkturalizm. On okazał się ważniejszy niż ginące dzieci i kobiety, niż bombardowane przedszkola i sierocińce. Dla ministra ważniejszy okazał się lobbing tych, którym zależy, żeby nie stracić Rosjan, których mają w składzie. Nasz ekspert przekonuje, że w sytuacji, którą mamy, w dziesiątym dniu wojny, nie możemy robić odstępstw. - Zwłaszcza, ze Rosjanie nadal nie pojmują tego, co się dzieje. Oni wciąż myślą, że to misja specjalna na Ukrainie, że tam jedynie faszyści zabijają ludzi. Nawet niektórzy Rosjanie mieszkający u nas, choć mają dostęp do wolnych mediów, to czytają propagandowego sputnika - komentuje Cegielski. Cegielski mówi o setce Ukraińców mieszkających po sąsiedzku Były żużlowiec nie uważa się za radykała, ale mówi, że czasy są takie, że trzeba się opowiedzieć po właściwej stronie i zrobić wszystko, żeby zatrzymać to szaleństwo. Zwłaszcza że my możemy być następni. - Mam też po sąsiedzku stu Ukraińców. Kobiety, dzieci płaczą, są wystraszeni, pomagają im psychologowie. Z żoną robimy wszystko, żeby im pomóc. Zanosimy im ubrania dla dzieci, wszystko to, czego potrzebują. Udostępniłem swoje mieszkanie w Krakowie, bo uważam, że każdy z nas musi zdecydować w głowie, co jest najważniejsze. I aż strach pomyśleć, co będzie za chwilę. Jeśli teraz chcemy robić wyłom dla Rosjan, to za tydzień, dwa wyrzucimy Ukraińców na bruk. Dlatego powtarzam, że nie może być tolerancji, kiedy wojna się rozpędza - opowiada. Cegielski jest w kontakcie z Ukraińcami. Mieszkającym w Polsce Aleksandrem Latosińskim i działaczem z Równego Siergiejem Gołownią. - Od nich wiem, że do Polski dotarł tylko jeden żużlowiec z Ukrainy, Marko Lewiszyn. Teraz klub organizuje mu sprzęt, bo on nie ma niczego. Tym bardziej bulwersujące jest dla mnie, że my chcemy otwierać furtkę dla Rosjan, gdy Ukraińcy nie mogą w ogóle wystartować w lidze. Zostali na wojnie - kończy Cegielski.