W ostatnim czasie Artiom Łaguta jest na językach wszystkich kibiców żużlowych. Niedawno w Lesznie ironicznie skwitował skandaliczne zachowanie miejscowej publiczności w jego stronę, a teraz postanowił nie gryźć się w język po starciu w Gorzowie. 33-latek w niedzielę wpadł w małą scysję z zawodnikiem ebut.pl Stali. Polak stracił kilkanaście tysięcy, ruszył wściekły na rywala Sytuacja miała miejsce podczas trzynastej gonitwy. Na jednym z kółek podczas pierwszego wirażu Łaguta bezpardonowo zaatakował Oskara Fajfera, który o mały włos nie upadł na tor. Atak mistrza świata z 2021 roku był ostry, aczkolwiek w granicach rozsądku, co wytłumaczył także Leszek Demski, szef sędziów. Tuż po biegu z Fajfera kipiała jednak ogromna złość. Polak już na torze wyrażał swoje niezadowolenie w kierunku Łaguty. W trakcie wyścigu spadł z drugiej na czwartą pozycję, więc stracił kilkanaście tysięcy złotych. W ogólnym rozrachunku był to fatalny występ, więc taka sytuacja w jego ostatnim wyścigu przyspieszyła wybuch negatywnych emocji. Nadział się na kontrę Rosjanina Gwiazdor Betard Sparty tłumaczył się, że nie miał złych intencji, nie rozumiejąc kompletnie pretensji rywala. Sam postanowił wytknąć Fajferowi kraksę, którą spowodował 16 czerwca. Zawodnik z Gorzowa brutalnie zaatakował Andrzeja Lebiediewa, który nabawił się wówczas złamania żeber i urazu barku. - Oskar też ostatnio pojechał zbyt agresywnie z Andrzejem Lebiediewem i w sumie nikt nic nie powiedział, ani nie przeprosił. Ja to uczyniłem, bo wiedziałem, że za ostro pojechałem. Pociągnęło mnie, bo tam było przyczepnie, potem ślisko i przez to dojechałem bliżej bandy - podkreślał na antenie Canal+ Sport. Chwilowa metamorfoza polskiej gwiazdy Kiedy Fajfer skasował Lebiediewa, to w mediach błyskawicznie rozgorzała dyskusja, czy nie powinien otrzymać czerwonej kartki. Teraz natomiast sam zarzucił przeciwnikowi stworzenie niebezpiecznej sytuacji. Rok temu spiął się również z Leonem Madsenem, do którego miał wielkie pretensje za w jego opinii ostry atak. Taki PR wokół zawodnika z pewnością nie sprzyja regularnej i stabilnej jeździe na dobrym poziomie. A tej w ostatnim czasie było coraz więcej. Aż do czasu meczu z Wrocławiem, bo podczas niego wróciły do Fajfera demony z pierwszych tygodni startów.