W półfinale sobotniego turnieju Kai Huckenbeck został wypchnięty przez Jasona Doyle'a, a jednocześnie zakładał się na niego Jack Holder. Niemiec nie miał zbyt dużo do powiedzenia, znalazł się w centrum sytuacji i stracił kontrolę nad maszyną. Mocno huknął w tor, przez chwilę był oszołomiony i nie podnosił się z toru. Choć zszedł do parku maszyn o własnych siłach, nie zdecydował się na udział w powtórce. Sam mówił, że nie czuł się najlepiej. Huckenbeck jest mocno poobijany, ale na szczęście niczego sobie nie złamał. Mogło się jednak skończyć znacznie gorzej i żużlowiec Abramczyk Polonii może mówić o dużym szczęściu. Fani z jego kraju bardzo winią za tę sytuację Jasona Doyle'a, który wypychał Kaia od wewnętrznej, chcąc wywalczyć sobie jak najlepszą pozycję na wejściu w łuk. Doyle pojechał ostro, ale zasadniczo niczego złego - jak się wydaje - nie zrobił. Fani z Niemiec uważają jednak inaczej. - On znowu zaczyna jeździć jak wariat. Jakieś ostrzeżenie, może kara by się przydała. W 2017 roku robił tak samo. Przecież on wychodził do prezentacji o kulach - pisze jeden z nich. - Przydałoby się schłodzić głowę. Czasem jedzie jak "kiler" - dodał inny. Podobnych opinii jest mnóstwo, a kibice z Niemiec mają do Doyle'a potężne pretensje. To ten sam Doyle, który był najlepszy na świecie. Zagrozi Zmarzlikowi? Niesamowitą metamorfozę w ostatnich tygodniach przeszedł Jason Doyle. Jeszcze niedawno był mieszany z błotem po fatalnych występach w PGE Ekstralidze. W cyklu Grand Prix jednak pojechał dwa świetne turnieje i jest liderem klasyfikacji generalnej. Za jego plecami jest wielki faworyt, Bartosz Zmarzlik. Doyle imponuje odwagą i na torze wygląda podobnie do siebie sprzed siedmiu lat. W 2017 roku Jason był tak zdeterminowany, że jeździł w zawodach, choć nie mógł normalnie chodzić. Budziło to skrajne reakcje. Jedni mówili o nieodpowiedzialności, drudzy o wielkim heroizmie. Doyle jednak sięgnął po swoje marzenie i zdobył tytuł mistrza świata. Czy tegoroczny Doyle jest w stanie zagrozić Zmarzlikowi? Na ten moment przewaga jest bardzo mała i możliwa do odrobienia w jednym turnieju. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Doyle znów jest bardzo "nagrzany" na złoto, co widać po jego stylu jazdy. Faktycznie jedzie ostro i bezkompromisowo, ale przecież Zmarzlik często robi podobnie. Być może dość nieoczekiwanie walka o tytuł mistrza świata 2024 nie będzie samotną walką Bartosza Zmarzlika. Doyle ewidentnie ma ochotę na powtórzenie największego sukcesu w życiu.