PGE Ekstraliga nieubłaganie zbliża się do półmetka fazy zasadniczej. Tai Woffinden w minionych sześciu meczach Betard Sparty Wrocław wykręcał średnio 1,941 punktu na wyścig, co plasuje go na piętnastej lokacie rankingu najbardziej skutecznych zawodników w najwyższej klasie rozgrywkowej. Choć wielu zawodników nie śni nawet o tak wysokiej formie, to dla trzykrotnego mistrza świata powinna ona stanowić spory niedosyt. Magiczna granica dwóch oczek na bieg wydaje się być dla niego barierą przyzwoitości. Biorąc pod uwagę, że jego statystyka i tak została wyśrubowana kompletem zdobytym w domowym spotkaniu przeciwko czerwonej latarni z Ostrowa Wielkopolskiego, nadszedł chyba najwyższy czas, by zacząć drżeć o dyspozycję Brytyjczyka. Czy Woffindena tłumaczą zawirowania w świecie silnikowo-mechanicznym? Jeśli tak, to raczej nieznacznie. Nieoficjalnie mówi się o tym, iż Anglik zdecydował się zakończyć współpracę z Ryszardem Kowalskim i dziś za jego jednostki napędowe odpowiada już Ashley Holloway. Słabsza forma podopiecznych tunera z podtoruńskich Cierpic nie stanowi więc żadnej wymówki, skoro lider Sparty nie jest w stanie osiągać optymalnych prędkości nawet po przesiadce na maszyny z warsztatu swego rodaka. Tai Woffinden - Praga to jego królestwo Na kryzysie mistrza traci nie tylko Betard Sparta Wrocław - która drżałaby teraz o wejście do fazy play-off, jeśli wciąż obowiązywałby regulamin z ubiegłorocznych rozgrywek - lecz także on sam. Po dwóch rundach cyklu Grand Prix jego trzykrotny triumfator okupuje póki co dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej, które nie daje mu nawet pewnego utrzymania w elicie na kolejny rok. Sytuacja robi się coraz bardziej poważna, ale niespodziewaną pomocą dla Wyspiarza może okazać się kalendarz. Walka o indywidualne mistrzostwo świata zawita w ten weekend do Pragi, na dobrze znany Woffindenowi tor. 31-latek trzykrotnie było już dane odśpiewać hymn swego kraju na murawie stadionu miejscowej Markety. Jeśli jest na świecie miejsce, w którym może odbudować swoją dyspozycję i zagrozić rozpędzonym Zmarzlikowi, Michelsenowi czy Janowskiemu, to jest nim właśnie stolica Czech. Gorzej jeśli geneza kryzysu Brytyjczyka znajduje się nie w warunkach zewnętrznych, a samej sferze mentalnej żużlowca. Woffinden jako dwudziestokilkulatek dominował nad światem czarnego sportu przez niemal dekadę. Trzykrotnie zostawał najlepszym żużlowcem globu, uzyskał status legendy we Wrocławiu, a nawet współtworzył zespół, który sięgnąła po pierwsze od blisku trzydziestu lat złoto dla Wielkiej Brytanii. Po tak fenomenalnym okresie trudno może być mu znajdować w sobie nowe pokłady motywacji, on sam coraz częściej próbuje się zresztą realizować również w innych dziedzinach życia. Od pewnego czasu prowadzi choćby youtube’owy kanał, na którym regularnie publikuje vlogi.