Jeszcze dwa lata temu był jednym z najlepszych juniorów w Polsce i materiałem na całkiem solidnego U24. Wilki Krosno ściągnęły go do siebie po awansie do PGE Ekstraligi, ale mocno się przeliczyły. Świdnicki jechał fatalnie przez cały sezon i nie dotyczyło to tylko ligi. Potem wielu mówiło, że może należało zejść do Speedway 2. Ekstraligi, bo jednak mimo tytułów pozycja zawodnika nie była jeszcze aż tak ugruntowana. Świdnicki zaryzykował, ale wyszło mu to na niekorzyść. Miał odrodzić się w Stali Rzeszów, ale nic takiego nie miało miejsca. Już na początku sezonu zawodnik przegrał rywalizację o skład, bo w jego jeździe w stosunku do zeszłego roku nie było widać poprawy. Świdnicki też mocno bierze do siebie porażki i to nie pomaga mu w powrocie do lepszej formy. Kilka dni temu oficjalnie ogłoszono jego wypożyczenie do PSŻ-u Poznań, a w niedzielę zadebiutował w barwach tej drużyny. Znowu katastrofa. To koniec? Występ w meczu z Arged Malesą Ostrów w wykonaniu Świdnickiego znów był bardzo słaby. Z niewiadomych przyczyn zawodnik nawet gdy dobrze wyjdzie ze startu, momentalnie jest wyprzedzany. W jednym z biegów Świdnicki jechał z przodu, ale błyskawicznie wyprzedzili go rywale w osobach Gleba Czugunowa i Matiasa Nielsena. Świdnicki pokonał tylko 16-letniego Gracjana Szostaka, co chluby mu nie przynosi. Pozostaje pytanie co dalej z tą karierą. Teoretycznie jeszcze przez rok Mateusz Świdnicki może jeździć jako U24, ale na ten moment nie gwarantuje niczego nawet w Krajowej Lidze Żużlowej. Porażający regres zawodnika wygląda, jakby nie miał końca i chyba sam Świdnicki powoli się z tym męczy, tym bardziej że przecież nikt nie spodziewał się u niego aż tak wielkich problemów przy przejściu w wiek seniora. Warto jednak zauważyć, że swoje tarapaty ma też Jakub Miśkowiak, jego dawny kolega z młodzieżowej pary Włókniarza.