Ekstraliga U24 to zupełnie nowe rozgrywki, w których kluby najwyższej klasy rozgrywkowej mają objeżdżać młodych zawodników ze swoich kadr. Terminarz ligi wzorowany jest na tym ekstraligowym, ale spotkania odbywać się będą we wtorki. Obowiązek utrzymywania dodatkowej drużyny wymaga od działaczy nie tylko zakontraktowania większej liczby młodych żużlowców, ale również znalezienia dla niej szkoleniowca. W Częstochowie postawiono na sprawdzoną opcję. Młodzieżowe zaplecze Eltrox Włókniarza poprowadzi Józef Kafel - były zawodnik przez całą zawodniczą karierę związany z Lwami. Po zawieszeniu kombinezonu na kołek nie zniknął on ze stadionu przy Olsztyńskiej. Pomagał przy szkoleniu najmłodszych adeptów, był zaangażowany w szkolenie juniorów, a w sezonie 2016 - po powrocie Włókniarza z karencji spowodowanej problemami finansowymi - był nawet trenerem pierwszego zespołu. O Kaflu mówi się jako o człowieku posiadającym swoiste powołanie do pracy z najmłodszymi. Wielu znamienitych wychowanków Włókniarza, na czele z choćby Sebastianem Ułamkiem, często podkreśla jak ogromny wkład w pierwsze fazy ich zawodniczego rozwoju miał ten były żużlowiec. O trenerze ciepło wypowiadają się także rodzice adeptów, działacze przewijający się przez lata przez ulicę Olstyńską w Częstochowie i praktycznie rzecz biorąc każdy, kto spotkał go na swej drodze. Józef Kafel - działacze zniszczyli mu karierę Tym smutniejszą wydaje się więc historia, jaka dotknęła Józefa Kafla w 1987 roku i praktycznie złamała jego zawodniczą karierę. Włókniarz mierzył się wówczas z Unią Tarnów w barażach o prawo do jazdy w I lidze. W kluczowym, rewanżowym spotkaniu w Częstochowie Kafel zdobył zaledwie 7 punktów w 5 startach. Rywale wyprzedali go z niesłychaną łatwością, a on sam na torze prezentował się na tyle niepewnie, że momentami utrudniał jazdę kolegom z zespołu. Po porażce w barażach działacze uznali, że w jego formie nie było żadnego przypadku i zawiesili go na rok w prawach zawodnika. - Do tego meczu przystąpiłem po kontuzji - tłumaczył po kilkudziesięciu latach w internetowym programie "W paszczy lwa". - Testowaliśmy motocykle w Rybniku. Tam zostałem poważnie kontuzjowany i wylądowałem w szpitalu. Na drugi dzień ze szpitala zwiałem na własne żądanie. Nie byłem w takiej formie, w jakiej powinienem być. Tor był bardzo ciężki. Im dłużej żeśmy jeździli, tym większe były dziury. Sprawiało mi to duże problemy w jeździe - twierdził. - Ówczesny zarząd musiał się wybielić i zgonić na kogoś winę - dodał. Przymusowa przerwa od jazdy okazała się dla kariery Kafla gwoździem do trumny. - Roczny rozbrat z torem miał duży wpływ na moją formę. Niemal rok nie siedziałem na motocyklu i musiałem podjąć pracę. Zimy nie przepracowałem, na wiosnę zrobiłem licencję. Odbiło się to bardzo na wynikach - opowiadał Kafel. Karierę zakończył 2 lata po powrocie z zawieszenia