Dariusz Ostafiński, Interia: Na stronie Orła Łódź wisi ogłoszenie: sprzedam klub za złotówkę. Pan tak na serio? Witold Skrzydlewski, właściciel klubu: A dlaczego nie? Utrzymali zespół, a teraz stracą pracę. Po tym telefonie ruszy domino "Daję pięć milionów. Nie będę się na to godził" Przyznam, że nie do końca rozumiem. Za to słyszę, że pan to robi, bo lubi pan, kiedy jest o nim głośno. - To na pewno nie jest powód. I od razu wyjaśnię, że nie chodzi też o wynik sportowy. Może drużyna nie jedzie w tym roku tak, jakbym chciał, ale to nie ma wpływu. Powód mojej decyzji jest taki, że ani ja, ani moi rodzina nie zasłużyliśmy na obrażanie. Gdzie? - Internet proszę poczytać. W internecie niemal każdy dostaje po głowie. - Tak, zgoda, ale ja daję pięć milionów rocznie na klub i nie będę się z tym godził. Jak ktoś bez pojęcia pisze, że klub jest źle zarządzany, to proszę bardzo. Niech sprowadzi sponsorów i to poukłada. Ja nie chcę tego hamować. Skrzydlewski ma dość czytania bzdur na swój temat I nie będzie panu szkoda? Ludzie różnie piszą, ale jakoś nie słychać o tym, żeby w Łodzi miał pan następcę. Klub może upaść. - To trudno. Ja przez dziewiętnaście lat wiele milionów wyłożyłem. Jak ktoś wychodzi z założenia, że można taką osobą bezkarnie opluwać, to ja mówię, że nie można. A najgorsze jest to, że jest grupa, która pluje i grupa, która czyta. I ta druga grupa milczy, czyli się z tym zgadza. Myślę, że to daleko posunięty wniosek. - Może i tak, ale trzeba umieć powiedzieć sobie dość. Jak ktoś potrafi powiedzieć, że my mamy pralnię brudnych pieniędzy, to przyzna pan, że to przesada. My to wszystko bardzo czytelnie robimy. Drugiego takiego pan nie znajdzie. Orzeł podliczył wydatki za ten sezon. Głowa boli A jak teraz to wygląda, jak idzie o finanse? - Zrobiliśmy podliczenie. W tym roku klub kosztował mnie 7,7 miliona złotych. A jeśli chodzi o przychód, to zarobiliśmy 3 miliony z haczykiem. To znaczy, że firma Skrzydlewska musi dołożyć 4,4 miliona złotych. Nie może być jednak inaczej, skoro przychód ze wszystkich meczów ledwo przekroczył pół miliona, a taki Becker potrafi 90 tysięcy za mecz skasować. Tylko to nie o Beckera chodzi, ale o to, gdzie są ci kibice, co mnie tak opluwają. Tak im źle, a biletów nie ma komu kupować. Przyznam, że liczby robią wrażenie. - I powiem panu coś jeszcze. Kibice z dnia na dzień coraz bardziej mnie utwierdzają w tym, że podejmuję słuszną decyzję. DJ z Ostrowa napisał, że on to weźmie i pisze, że klub jest źle zarządzany. Media o nim piszą, robią mu reklamę, a on z wiadrem biegał u Kildemanda. Nie był nawet pierwszym, ale drugim mechanikiem. Takim od mycia motocykli. I on mi mówi, że ja źle robię, że on sponsorów za kilkanaście milionów przyprowadzi. A czy je debil jestem? Pan myśli, że ja o sponsorów się nie starałem, nie chodziłem, nie prosiłem. Jak to wszystko obserwują, to myślę, że formuła się wyczerpała, dlatego podjąłem decyzję i odchodzę. Właściciel Orła mówi o ofercie DJ'a. Medialna gra Kiedy? - Z ostatnim dniem września. Jak do tego czasu nie znajdzie się chętny, to likwiduję klub. Bo muszę wyjaśnić, że ten DJ żadnej oferty oficjalnie nie dał, tylko w mediach opowiada. Jeśli jednak się zgłosi, to tak po prostu da mu pan klub za złotówkę? - Tak po prostu. Podpiszemy tylko akt notarialny, żeby drużyna przystąpiła. To nie może być tak, że ktoś weźmie za złotówkę i będzie się cieszył. Musi się zobowiązać, że Orzeł pojedzie w lidze. My ze swojej strony pokażemy papiery, że zostawiamy klub bez zobowiązań. Całą księgowość pokażemy. Wszystko. Nie będzie tajemnic. Czyli 30 wrześnie nie powie pan, że wszystko przemyślał i zostaje. - Nie pozwolę dłużej na obrażenie mojej rodziny. Od dłuższego czasu się to we mnie zbierało. Miarka się przebrała. Nie rozumiem, jak kibice mogą robić takie rzeczy, gdy my rozdaliśmy siedem tysięcy biletów do szkół, żeby promować żużel. Z każdego meczu mamy maksymalnie 79 tysięcy z biletów, a koszt jednej imprezy, to średnio 250 tysięcy. Rzeszów kosztował nas 300 tysięcy. Jak pojedziemy w play-off, to moje wydatki na klub w tym roku skoczą na 5,5 miliona złotych. To się musi skończyć. Lechowi rośnie pod nosem duża konkurencja. Milionowe zakupy