W Bydgoszczy innej opcji niż zwycięstwo pod uwagę nie brali. Abramczyk Polonia nie jest głównym faworytem ligi, ale większość ekspertów wskazuje ją jako drugą siłę rozgrywek, po Falubazie Zielona Góra. Orzeł przynajmniej na papierze wydaje się słabszy, ale gospodarze mieli w pamięci to, że akurat ten zespół w ostatnich latach potrafił naprawdę napsuć im w Bydgoszczy krwi. Dlatego nikt łodzian nie lekceważył. Nawet człowiek prawie idealny. Tak bowiem określił się rewelacyjny junior Polonii, Wiktor Przyjemski, który znów kapitalnie rozpoczął zawody. - Idzie dobrze, ale w tym sporcie człowiek zawsze się uczy. Tu można być tylko prawie idealnym - powiedział. Prawie idealnie też jego klub wszedł w mecz, prowadząc po czterech biegach różnicą ośmiu punktów. Wielu kibicom na stadionie wydawało się, że nie będzie czego zbierać. I mieli rację. Wydawało im się. Pobudka gości. Polonia miała nerwówkę Orzeł błyskawicznie się przełożył. Przyjezdni wygrali 5:1 i zmniejszyli stratę do czterech punktów. Byli o włos od doprowadzenia do remisu, ale dosłownie na kresce Andreas Lyager wyprzedził Timo Lahtiego. Orzeł w końcu mógł jednak liczyć na swoich liderów, bo wygrywał także Niels-Kristian Iversen, który jednak jechał sinusoidalnie, bo już bieg numer 10 przegrał z kretesem przeciwko parze Bellego-Jeleniewski. Ten bieg zresztą dał Polonii oddech. Wróciła przewaga, bo znów było teoretycznie w miarę bezpiecznie. Sześć punktów umożliwiało Markowi Cieślakowi manewry taktyczne, o czym zresztą Tomasz Gollob wspomniał w przerwie. - Pewnie poczeka jeszcze jeden bieg i jeśli nie pójdzie, to będą zmiany - przewidywał mistrz świata z 2010 roku. Walczyli, ale nic to nie dało Rezerw taktycznych nie było, choć przewaga Polonii wzrosła. W końcu obudził się David Bellego i zaczął jechać tak, jak przystało na lidera drużyny i zawodnika, który jeszcze rok temu jeździł w PGE Ekstralidze. Po 12. biegu gospodarze mieli +12 i wydawało się, że jest po meczu. Orzeł wygrał jednak 5:1 i przed nominowanymi miał matematyczną szansę nawet na zwycięstwo. Tym bardziej, że Marek Cieślak mógł wykorzystać podwójną rezerwę taktyczną. I wykorzystał, ale nic mu to nie dało. Para Przyjemski-Bellego załatwiła temat już w 14. biegu. Zwycięstwo 5:1 przywróciło przewagę dziesięciu punktów i dało spokój przed ostatnim wyścigiem, który w takim układzie o niczym już nie decydował. Orzeł wygrał 4:2, ale finalnie poległ 41:49, pozostając po sobie niezłe wrażenie. Abramczyk Polonia Bydgoszcz: 499. Kenneth Bjerre (3,1*,3,2*,2) 11+210. Szymon Szlauderbach (2*,2,D,0,-) 4+111. David Bellego (1,0,2*,3,2*) 8+212. Daniel Jeleniewski (3,1,3,3,0) 1013. Andreas Lyager (0,2,3,1) 614. Wiktor Przyjemski (3,3,0,3) 915. Olivier Buszkiewicz (1,D,0) 116. Benjamin Basso NSH.Skrzydlewska Orzeł Łódź: 411. Timo Lahti (2,1,2,0) 52. Jakub Jamróg (1*,3,1,1*,-) 6+23. Tomasz Gapiński (0,3,1*,2*,1,1) 8+24. Mateusz Tonder (1,2*,2,1,-) 6+15. Niels-Kristian Iversen (2,3,1,3,0,3) 126. Mateusz Dul (2,0,0,2) 47. Aleksander Grygolec (0,0,-) 08. Tom Brennan NSWyniki za: speedwaynews.pl Co za mecz. Absurd gonił absurd Niebywały przebieg miał toczący się o tej samej godzinie mecz w Gdańsku. Wszystko zaczęło się od kontuzji Tobiasza Musielaka, który po upadku nie był w stanie kontynuować meczu. - Chcecie wybić wszystkich rywali? Tragedia - pisał w mediach społecznościowych. Ogólnie w Gdańsku działy się cuda. Nieustanne wykluczenia, przerwane biegi, a nawet czerwona kartka dla Seweryna Orgackiego, który zdaniem sędziego celowo nie opuszczał toru. Ostatecznie gospodarze wygrali 46:41. Szczegółowe wyniki wkrótce.