Kamil Hynek, Interia: Zaczęli jak nigdy, skończyli jak zawsze. Wie pan o kim to. Piotr Markuszewski, legenda GKM-u Grudziądz: No tak, fajnie weszliśmy w sezon, krótką chwilę byliśmy nawet w czołówce, ale potem tradycyjnie uszło z nas powietrze, dlatego sformułowanie zaproponowane przez pana w jest bardzo trafne. Po poszerzeniu play-offów do sześciu drużyn lekko z nas dworowano, że nowy system jest skrojony pod GKM i jak teraz nie powalczymy o medale, to już chyba nigdy. No i ten niechlubny licznik bez play-offów dalej bije. - Zastanawiam się, czy ktoś przypadkiem nie rzucił na nas jakiejś klątwy. Na szczęście przez te wszystkie lata zdążyliśmy się już przyzwyczaić, że GKM jest wdzięcznym obiektem do wbijania szpilek. Ciężki jest los kibica GKM-u? - Uczymy się cierpliwości, to na pewno. Gruba skóra też zdążyła nam już urosnąć. Ale może taki nasz urok? Siódme miejsce tylko za beniaminkiem z Ostrowa, który nie zdobył na dodatek żadnego punktu, to nie jest powód do dumy. - Nie ma co dywagować i zastanawiać się, czy gdyby trafił się mocniejszy beniaminek, to utrzymanie w PGE Ekstralidze byłoby zagrożone, bo pewnie do tego pan zmierza. Jestem zdania, że na tę plagę kontuzji, którą dotknęła zespół i tak nieźle wyszliśmy na koniec. Grudziądz był w znacznym fragmencie sezonu drużyną rozbitków. Pedersen, Krakowiak, Kasprzak, czy Pawlicki częściej mijali się w gabinetach lekarskich niż na zawodach. Zdrowie, a właściwie jego brak, to słowo klucz w kontekście tegorocznych niepowodzeń GKM-u? - To tylko jedna z diagnoz, ale gdyby cała ekipa była w pełni sił, to może tych punktów na konto Grudziądza wpadłoby więcej i wtedy może udałoby się dopaść szóstą Spartę. Dostrzega pan jakieś plusy po tym sezonie? - GKM wyszedł na finansowy plus, no i księgowa nie doznała zawału. Żarty na bok. Wierzy pan, że Nicki Pedersen po kolejnej ciężkiej kontuzji powróci na swój normalny poziom i dalej będzie maszynką zdobywania punktów, czy GKM powinien jednak pomyśleć o jakimś wentylu bezpieczeństwa? - Nicki, to Nicki, facet jest ulepiony z jakiejś trudno dostępnej gliny, do tego ma chyba ciało z tytanu, kości z gumy i psychikę z żelaza. Ogromny szacunek, że po tylu karambolach potrafił się podnieść. Ten typ żużlowca, to gatunek na wymarciu, on wsadza głowę tam gdzie inni baliby się włożyć nogę. Nie boję się o niego. Pamiętam naszą rozmowę sprzed sezonu 2022. Marzyło się panu wyjęcia Maxa Fricke’a z Falubazu. Wtedy transfer nie doszedł do skutku, ponieważ Australijczyka trzymał ważny kontrakt z Zieloną Górą. Jest nadzieja, że tym razem uda się go ściągnąć do Grudziądza. - Nic się nie zmieniło, nadal jestem wielkim zwolennikiem tego ruchu i podpisuje się pod nim obiema rękami i nogami. To byłoby duże wzmocnienie GKM-u. Niektórzy wypominają mu wahnięcia formy, że na torach eWinner 1. Ligi czasami nie błyszczał. Ja wtedy tylko uśmiecham się pod nosem i podaję przykład Taia Woffindena, który w bieżących rozgrywkach przeżywał trudne chwile. Każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo do słabszego dnia. Dużym atutem Australijczyka jest wiek. - Widzę go w Grudziądzu, bo jest młody i perspektywiczny. GKM-owi potrzebna jest zmiana pokoleniowa, dopływ świeżej krwi, a Max idealnie się wpisuje w ten krajobraz. Ponadto działacze powinni spróbować przechwycić niechcianego w Motorze Lublin - Maksa Drabika. Pawlicki i Kasprzak określonego poziomu już nie przeskoczą, obaj doszli do betonowej ściany. W połowie rozgrywek prezes Marcin Murawski był mocno zdegustowany postawą polskiej formacji seniorskiej. Robił wrzutki, że dni Kasprzaka i Pawlickiego w GKM-ie są policzone. Teraz chyba się waha, czy ta przebudowa ma sens, skoro rynek jest ubogi i nie ma za bardzo kogo wyciągnąć. - Całkiem niepotrzebnie targają nim rozterki. Jeden i drugi zaciągnęli już taki kredyt zaufania, że do dzisiaj go nie spłacili. Trzeba wyciągać wnioski. Pawlicki, jak co roku omamił nas trochę niezłym finiszem sezonu, ale nie dajmy się zwariować i nabierać na ten sam numer. Prezes słusznie zauważył, że ci dwaj ciągną GKM w dół i nie można wykonać kroku w tył. Jakieś propozycje zawodników na wymianę? - Szukałbym nawet na zapleczu PGE Ekstraligi. Tam jest pełno żużlowców na dorobku, z ambicjami, a na sto procent tańszych niż Pawlicki i Kasprzak. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie złapiemy żużlowców pokroju Dominika Kubery więc zagrajmy va banque, obniżając przy okazji średnią wieku. Jeden gość z poważnie posunięta metryką wystarczy? - Nickiego wyrzucam poza nawias, bo to trzykrotny mistrz świata i gdy jest zdrowy robiący w Grudziądzu różnicę. Wokół Duńczyka tworzyłbym nowy GKM. Młodsi mogliby od niego uczyć się, czerpać garściami. Tworzenie czegoś od podstaw, to żmudny proces, ale czy GKM ma coś do stracenia? Wadima Tarasienko GKM też wyłowił w eWinner 1. Lidze. - I dalej szedłbym tą droga. Anders Thomsen, Mikkel Michelsen, czy Jason Doyle, oni wszyscy zanim dorobili się statusu gwiazd, przebijali się przez niższe szczeble. Moje Bermudy Stal sięgnęła po Oskara Fajfera. Dla wielu zawodników, to może być jedyna szansa, żeby zaistnieć w PGE Ekstralidze. Kto będzie bardziej gryzł tor? Głodny, młody wilczek, czy nasycony i najedzony Pawlicki z Kasprzakiem? Czy trener Janusz Ślączka zasłużył na przedłużenie kontraktu? - W mojej opinii nie ma się do czego przyczepić i Ślączka powinien zostać. Krawiec kraje, ile materiału staje, a trener nie jest cudotwórcą. Dajmy mu do rąk lepsze jakościowo narzędzia, poszerzmy mu pole manewru, a on zrobi z tego użytek. Jednym z wygranych sezonu 2022 był chyba Norbert Krakowiak. - Norbi nie rozwija się w jakimś zawrotnym tempie, ale wykonuje regularne, miarowe kroki. U niego łyżka zastępuje chochlę. Strasznie cenię zawodników, którzy wkładają całe serducho w swoją pracę i karierę, a u Norberta ta żądza udowodnienia obserwatorom i samemu sobie, że PGE Ekstraliga go nie przerasta, aż kipi pod kaskiem. Krakowiak był wielokrotnie asem w rękawie Ślączki, ale kto jeszcze zasługuje na pochwałę? - Juniorzy wreszcie stanęli na wysokości zadania i nie byli kulą u nogi. Wyróżniłbym także debiutującego w najlepszej lidze świata - Frederika Jakobsena. Szkoda, że kończy z U24, bo sprawdził się. Nie był wyłącznie zawodnikiem własnego toru, ale woził niezłe punkty i na wyjazdach. Uważam, że mając u boku rodaka - Nickiego Pedersena jeszcze zaliczyłby progres. Niewykluczone, że pełniłby nawet jedną z pierwszoplanowych ról. Przepis U24 i zmiany z nim związane trzyma go jednak w szachu i nie wiem, czy paradoksalnie nie będzie zmuszony zejść niżej. Z Pedersenem też złapali chyba wspólny język, co w przypadku Duńczyków nie jest takie oczywiste. - Ta nacja jest dość specyficzna. Raczej chadzają własnymi ścieżkami. Frederik jednak odbiega od rysopisu zadufanego w sobie Duna. Podejdzie, zagada, zażartuje, a co najważniejsze chce się uczyć i chętnie wymienia się sugestiami. Z radością zobaczyłbym go ponownie w kewlarze GKM-u.