Jeszcze przed turniejem kibice oraz zawodnicy obawiali się wielkich pustek na trybunach. - Szwedzi w lipcu są na wakacjach, jeżdżą na kempingi - niepokoił się na naszych łamach między innymi Fredrik Lindgren, czyli przedstawiciel gospodarzy. Na całe szczęście jedna z największych gwiazd cyklu była w błędzie, ponieważ stadion wypełnił się fanami spragnionymi żużla na najwyższym światowym poziomie. Licznie zgromadzeni sympatycy czarnego sportu z Malilli i okolic od początku oglądali zawody w doskonałych humorach. Ogromna w tym zasługa wspomnianego wcześniej reprezentanta Platinum Motoru Lublin w polskiej PGE Ekstralidze. Fredrik Lindgren w rundzie zasadniczej postanowił zaszaleć i plecy rywala oglądał tylko w jednym wyścigu. Poza nim pozytywne wrażenie zrobił też Jacob Thorssell. Drugi ze Szwedów imponował atomowymi startami, lecz na dystansie tracił pozycję za pozycją, w efekcie czego ze zmaganiami pożegnał się po rundzie zasadniczej. Powiało też optymizmem jeśli chodzi o Polaków. Do półfinału poza Bartoszem Zmarzlikiem awansował bowiem Patryk Dudek. Wychowanek Falubazu Zielona Góra na domowym obiekcie Dackarny wreszcie pojechał tak jak należy i nie zadowolił się samym znalezieniem w czołowej ósemce. Obaj spotkali się zresztą w jednej gonitwie, w której dość niespodziewanie wychowanek Falubazu Zielona Góra pokazał plecy obecnemu mistrzowi świata i jako jedyny nasz reprezentant zameldował się w ostatnim biegu wieczoru. Walka o największy puchar okazała się bardzo zacięta. W pierwszym podejściu doszło do groźnego upadku z udziałem Martina Vaculika oraz Fredrika Lindgrena. Bohater lokalnej publiczności przeliczył się i zbyt ostro zaatakował rywala, za co został wykluczony z powtórki. W niej początkowo również prowadził Słowak, jednak na trasie prześcignął go piekielnie szybki Daniel Bewley. Brytyjczyk poza pięknym triumfem dopieścił również swój bilans w wyścigach finałowych, który obecnie wynosi 3:0. - To był tydzień pełen wrażeń. Zaczęło się od wypadku w Wolverhampton. Nie byłem nawet pewien, czy będę w stanie rywalizować w kolejnych dniach. W sobotę też początkowo się męczyłem, ale wraz z teamem wprowadziliśmy dobre zmiany - oznajmił przeszczęśliwy zawodnik po zejściu z motocykla na antenie Eurosportu. Niestety tak dobrym humorem nie emanował Maciej Janowski. Klubowy kolega Bewleya z Betard Sparty uciułał zaledwie dwa "oczka" i utrzymanie w cyklu oddala się od niego coraz bardziej. Najbliższa okazja do poprawy 12 sierpnia w Rydze.