Od jakiegoś czasu sporo mówi się o przyszłości Nickiego Pedersena. Duńczyk najpierw chciał dogadać się z ZOOleszcz GKM-em Grudziądz i zostać w tym klubie na kolejny rok. Inne plany mieli działacze, którzy traktowali tę opcję jako alternatywę na wypadek niedogadania się z kimś innym. Efekt był taki, że były mistrz świata stał się wolnym zawodnikiem i ruszył na poszukiwania nowego pracodawcy. Okazuje się, że to wcale nie takie proste zadanie. Spośród aktualnych klubów PGE Ekstraligi nie znalazł się nikt chętny, kto chciałby podjąć ryzyko i go zatrudnić. Naturalnym stało się więc, że Nicki swoje kroki skierował w stronę beniaminka. Awans wywalczy najpewniej Enea Falubaz Zielona Góra, dlatego to tam chciał zakotwiczyć charyzmatyczny żużlowiec. Pedersen nie zostanie na lodzie Z naszych informacji wynika, że Nicki otrzymał nawet ofertę ze strony Falubazu. Miała być ona bardzo atrakcyjna. Okazuje się jednak, że zielonogórzanie bardzo sprawnie działają na giełdzie i rozmawiają z wieloma zawodnikami. Przed nikim nie zamykają drzwi, stąd rozmowy z Pedersenem. Słychać ostatnio, że działacze krystalizują wizję składu, w której ostatecznie nie ma Duńczyka. Co to oznacza dla niego samego? Osobiście uważam, że wszelkie głosy wieszczące koniec kariery Pedersena są zbyt wczesne. Nicki spokojnie znajdzie sobie klub w PGE Ekstralidze. Jak nie teraz, to na wiosnę. Na pewno nie będzie wykonywał nerwowych kroków i da sobie czas. To szalenie pewny siebie facet. Do tego ciągle bardzo ambitny. Jest przekonany o swojej wartości. Zapowiada, że tę zimę przepracuje od początku do końca bardzo sumiennie i na wiosnę będzie w znacznie lepszej formie niż w tym roku. Piorunujący finisz faworytów do awansu. Pierwsza porażka wisiała w powietrzu Szczerze mówiąc ja taką argumentację Nickiego kupuję. Wiem, że nie będzie już nigdy tak dobry jak dawniej, ale to ciągle zawodnik z potencjałem na PGE Ekstraligę. Nie wiem, czy do roli lidera, ale na drugą linię, to może być świetny strzał. A sam fakt braku podpisania kontraktu w jesiennym okienku transferowym zmotywuje go jeszcze bardziej, aby kolejny raz udowodnić wszystkim, że się mylili w jego ocenie. A na wiosnę oczywiście zawsze chętny się znajdzie. Albo ktoś złapie kontuzje, albo któraś drużyna zorientuje się, że brakuje potencjału i będzie potrzeba wzmocnień. Rune Holta przez lata pokazał, że czekanie do kwietnia - maja wcale nie musi być złe. Ostatni przykład to Matej Zagar, który dopiero na wiosnę związał się z ROW-em Rybnik i wyszedł na tym bardzo dobrze. Są pogodzeni z odejściem perełki. Liczą tylko na jedno