Pedersen ma od lat taki sam styl jazdy i wszyscy o tym wiedzą. Dla niego pod taśmą zawsze staje trzech rywali i nie ma znaczenia to, jaka to liga i jaki kraj. On chce wygrać, a ktoś mu chce przeszkodzić - z takiego założenia wychodzi. Niejeden raz choćby w polskiej lidze widzieliśmy jego spięcia z rywalami, ale także z kolegami z drużyny. Legendarne wręcz występy w parze miał z Przemysławem Pawlickim, kiedy panowie złośliwie zajeżdżali sobie drogę. Ostatnio w Danii Pedersen znów dał się we znaki koledze z zespołu. Tym razem dużo młodszemu niż Pawlicki. Blokował go, woził po płotach, ale tak czy inaczej przywiózł wraz z nim 5:1, bo młodzian dał radę. Tym młodzianem był... Bastian Pedersen, jego bratanek, syn Ronniego który jeździł kiedyś w cyklu GP. Niebywałe, ale Nicki przez cały bieg woził po płotach syna swojego brata. Pytanie, czy wiedział kto jedzie za nim. Być może gdyby miał świadomość, że to Bastian, postąpiłby inaczej. On się nigdy nie zmieni. Pedersen to uwielbia Po duńskim mistrzu świata widać, że jemu taka jazdą wobec rywali sprawia jakąś dziką radość, satysfakcję. Czasem traktuje danego uczestnika biegu znacznie mocniej niż należałoby to zrobić w kontekście pozbycia się to jako konkurenta w tym biegu. Wielokrotnie odwozi do bandy tak ostro, że rywal dojeżdża 50 m za trzecim w tym biegu. Nikt już nawet specjalnie nie reaguje, bo wszyscy wiedzą że Pedersen do końca kariery będzie już tak jeździć. Ta taktyka jednak okazała się skuteczna, bo to Pedersen jest trzykrotnym indywidualnym mistrzem świata. Wygrał na żużlu tak dużo, że wielu mogłoby pomarzyć o połowie jego sukcesów. Obecnie nie ściga się już w GP, ale gdy ma tor zrobiony pod siebie i danego dnia chce mu się jeździć, potrafi wygrywać z najlepszymi na świecie. Pokazał to zresztą na inaugurację PGE Ekstraligi w Grudziądzu, gdy podczas spotkania z Włókniarzem zdobył komplet 18 punktów.