"Nie, nie jestem za to odpowiedzialny i uważam, że ta krytyka jest niesprawiedliwa. Moim zadaniem było zbudowanie toru zgodnie z obowiązującymi przepisami. I już w piątek otrzymał on wymaganą przez FIM homologację" - tłumaczył Olsen w rozmowie z "Ekstrabladet". Duńczyk nie chciał komentować decyzji o przerwaniu zawodów. "Nie moją rolą jest ocenianie decyzji sędziów czy komentowanie słów zawodników, którzy mówili, że tor po 12 biegu nie nadawał się już do jazdy. Zbudowałem tor, który wytrzymał 12 startów, a przypominam, że widzieliśmy już Grand Prix, w których wypadków było dużo więcej" - stwierdził. Ole Olsen podkreślił, że jedyne, czego żałuje, to awaria maszyny startującej, której mimo wielu prób nie udało się naprawić. Za przygotowanie toru firma Speed Sport zażądała 1,5 miliona złotych. Polski Związek Motorowy nie zamierza jednak płacić i zapowiada pozew wobec Speed Sportu i BSI, które jest właścicielem praw do mistrzostw świata.