Antoni Skupień, trener ROW-u Rybnik, cały wtorek siedział jak na szpilkach. Błyskawicznie napisał do zawodnika zapytanie: - Hej Brady! Wszystko ok?. Odpowiedź Kurtza przyszła po godzinie Odpowiedź przyszła po godzinie. Kurtz napisał, że ma problem z ramieniem i żebrami. Starał się jednak uspokajać trenera, że wszystko powinno być w porządku. Dwie godziny później napisał o złamaniu żebra. Kurtz może mówić o szczęściu w nieszczęściu. Jak na tak koszmarny wypadek, to obrażenia są niewielkie. Niewykluczone, że zawodnik pojedzie w niedzielnej, drugiej rundzie mistrzostw Australii. - To już zależy od tego, jak bardzo go to boli - tłumaczy Skupień na internetowej stronie klubu. Kurtz obwiąże się bandażami i pojedzie Szkoleniowiec mówi też, że w jego zawodniczych czasach nie raz i nie dwa zdarzały się sytuacje, że zawodnicy obwiązywali połamane żebra bandażem, wyjeżdżali na tor i walczyli z rywalami. - To jest kontuzja, to jest złamanie, ale niewiele da się z tym zrobić. Połamanych żeber do gipsu się nie wsadzi. Tu potrzebny jest czas. Działacze i trenerzy z niepokojem nasłuchują ostatnich wieści z Australii, gdzie ich zawodnicy ścigają się na źle przygotowanych, czy wręcz niebezpiecznych torach. W połowie grudnia Keynan Rew złamał kręgosłup w dwóch miejscach i tylko cud sprawił, że ten wypadek nie zakończył się tragedią. Rdzeń został cały, funkcje ruchowe nie zostały naruszone. - I tylko szkoda, że w Australii nie dbają o bezpieczeństwo zawodników. U nas Rew otrzepałby się z kurzu i jechał dalej, tam skończyło się to gorzej - mówił nam Piotr Rusiecki, który wspiera karierę Rew w Polsce. Czytaj także: Mówili, że psuje rynek. Po dekadzie wraca do Ekstraligi