Bydgoszczanie bliscy byli sprawienia niespodzianki liderowi tabeli. Przez długi czas walczyli z "Bykami" jak równy z równym i dopiero w ostatnich gonitwach dali leszczynianom odskoczyć na bezpieczną odległość. Duży wpływ na uch znakomitą postawę miało przygotowanie nawierzchni przez gospodarzy. "Warunki na torze bardzo się zmieniały. Początkowo było dość twardo i start stanowił klucz do sukcesu. Gdy zaczęło padać nawierzchnia zaczęła robić się śliska i trzeba było być ostrożnym, by nie wyjechać pod bandę. W sumie pasowało nam to. Problemy pojawiły się, gdy intensywny deszcz odmoczył nawierzchnię, a gospodarze wyraźnie czuli się na takiej świetnie. My za to pogubiliśmy się" - skomentował Rafał Okoniewski. To właśnie zadecydowało o tym, że w ostatnich pięciu startach Unia zebrała aż 24 punkty, przy zaledwie 6 "oczkach" zapisanych na koncie bydgoszczan. Mocne uderzenie w końcówce pozwoliło "Bykom" wygrać wysoko, bo 54:36. Pomimo tego, osłabieni brakiem Andreasa Jonssona, Jonasa Davidssona i Krzysztofa Buczkowskiego goście zaprezentowali się dobrze i nabrali wiary w szansę pozostania w Ekstralidze. "Chciałem podziękować kibicom z Leszna za miłe przyjęcie. Staraliśmy się pokazać jak najlepiej przed tą publicznością, choć przyznam, że nie było specjalnych przygotowań do tego spotkania. Szkoda, że zabrakło wśród nas Jonssona, bo mogło być jeszcze lepiej. Przyznać jednak trzeba, że Unia to bardzo silny zespół w tym sezonie" - zakończył Okoniewski. Polonię czekają teraz pojedynki na własnym torze z Unią Tarnów i ZKŻ Zielona Góra. Żużlowcy zespołu spod znaku "Gryfa" liczą na to, że zdołają przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i zwiększyć dorobek punktowy przed końcem rundy zasadniczej, a może nawet awansować do czołowej szóstki. Konrad Chudziński