Mecze we Wrocławiu i w Gorzowie rozgrzały nas do czerwoności We Francji bez niespodzianki w wyborach prezydenckich. Co prawda blisko była Marine Le Pen, jednak to Emmanuel Macron porządzi jeszcze jedną kadencję. Na naszym żużlowym podwórku przez ostatnie dni także nie było nudy. Jednym z najważniejszych wydarzeń tygodnia było wyjazdowe zwycięstwo Fogo Unii Leszno na trudnym terenie we Wrocławiu. Mecz od początku do końca trzymał nas w napięciu i dopiero rozstrzygnął się w ostatnim wyścigu. To było naprawdę piękne widowisko, godne najlepszej ligi świata. Olbrzymie emocje zafundowali nam także żużlowcy Moje Bermudy Stali Gorzów oraz For Nature Solutions Apatora Toruń. Tam z kolei starcie układało się po myśli gości, a "żółto-niebiescy" kibice zwłaszcza po pierwszej serii wciąż zadawali sobie pytanie, kiedy w końcu odpali Martin Vaculik. Słowak po jednym gorszym starcie wskoczył jednak na odpowiedni poziom i przypominał siebie z najlepszych lat. Doprowadziło to do nerwowej końcówki, w której lepsi okazali się gorzowianie. Radości z pierwszej wygranej w sezonie nie było końca. Podopieczni Stanisława Chomskiego udowodnili jednocześnie, że w tym roku będą liczyć się w walce o medale. O wydarzeniach w Ostrowie chcemy jak najszybciej zapomnieć Mecz w Ostrowie z kolei do dziś jest szeroko komentowany. Wszystko ze względu na zakończenie go po dziewięciu wyścigach. Ja nie mam zamiaru jednak oceniać decyzji sędziego, ponieważ nie było mnie na miejscu. Aczkolwiek, w telewizji nie wyglądało to tak wcale źle. Ponadto wczoraj nie oglądaliśmy ani jednego upadku. Szkoda zwłaszcza gospodarzy, ponieważ było widać że stopniowo łapali wiatr w żagle i sensacja wisiała w powietrzu. Tego, czy by pokonali zielona-energia.com Włókniarza niestety się już nie dowiemy. Tak, czy inaczej, mamy do czynienia z pewnym niedosytem. W związku z tym rodzi się pytanie, czy ma sens rozgrywanie na siłę spotkania bez ani jednej przerwy na równanie toru? Gdzie w tym widowisko i uczciwa rywalizacja? Teraz pozostało jedynie rozczarowanie i trochę zaoszczędzonych pieniędzy w budżetach obu klubów. Ale czy aby na pewno o to chodzi w sporcie? Ze sportowym pozdrowieniem, Robert Dowhan