Piątkowe spotkanie pomiędzy Betard Spartą a zielona-energia.com Włókniarzem przyniosło dużo emocji. Obie drużyny pojechały naprawdę świetny mecz, w którym walka o zwycięstwo trwała właściwie do samego końca. Nikt nie zamierzał odpuścić, ale to już taki urok naszego kochanego sportu. Zawodnicy pojedynkowali się zarówno o punkty, jak i każdy centymetr toru. Ambitnie walczył też między innymi Daniel Bewley, który niestety zakończył starcie w najgorszy z możliwych sposobów, bo zaliczył fatalną kraksę w biegu nominowanym, gdzie wylądował za bandą. Całe zdarzenie wyglądało naprawdę makabrycznie. Na całe szczęście według doniesień medialnych z młodym Brytyjczykiem jest wszystko w porządku. Jak podawał klub w oficjalnym komunikacie na swoich social mediach, zawodnik ma posiniaczone płuco, jest poobijany i tylko delikatnie uszkodził nogę. Daniel, wracaj jak najszybciej do zdrowia i walcz niebawem o kolejne punkty dla wrocławskiej drużyny! Swoją drogą podobny upadek pamiętam za czasów jazdy Fredrika Lindgrena w Falubazie. Siła uderzenia była wtedy tak duża, że Szwed podobnie jak w piątek Brytyjczyk wyleciał za bandę i wylądował w pasie bezpieczeństwa. Popularny "Fredka" niestety nie ma szczęścia do kraks, bo jeszcze gorzej wyglądało zdarzenie z zeszłego roku, kiedy podczas jednej z rund Grand Prix po kontakcie z Mikkelem Michelsenem obecny zawodnik Włókniarza wpakował się prosto w dmuchaną bandę. Wszystko mogło zakończyć się wtedy tragicznie, lecz na szczęście obaj dalej cieszą nas swoją jazdą. Kiedy w końcu będzie normalnie? Zmieniając nieco temat, zazwyczaj lipiec kojarzył nam się z czasem wolnym od żużla. W tym roku kalendarz ułożył się jednak tak, że w te mordercze upały liga musi jechać dalej. Współczuję z tego powodu przede wszystkim samym głównym bohaterom, bo z założonym kevlarem muszą czuć się jak w saunie. Kibice mają z kolei nieco lepiej, bo zawsze mogą schować się w jakimś cieniu lub schłodzić uwielbianym przez każdego złocistym trunkiem. Szkoda tylko, że wciąż obowiązują u nas śmieszne przepisy o różnych strefach na stadionie. W jednych można pić wszystko. W jeszcze innych funkcjonują tylko plastikowe kubki i zawartość alkoholu w napojach nie może przekroczyć 3,5%. To moim zdaniem trochę dzielenie na lepszych i gorszych. Próbowałem ruszyć ten temat gdzieś wyżej, ale póki co każdy boi się zaangażować. Szkoda, bo osoby przebywające na loży mogą właściwie wszystko i nie stronią od mocnych i częstych trunków. Obserwuję to jeżdżąc po Polsce na różne imprezy i nie do końca potrafię się z tym pogodzić. Nie jest co prawda obecnie najważniejsza rzecz dotycząca naszego sportu, ale o takich sprawach też moim zdaniem warto rozmawiać. Ze sportowym pozdrowieniem, Robert Dowhan