Dzwonią do mnie zawodnicy z różnych klubów i pytają, co mają robić w związku z wprowadzeniem tzw. "Polskiego Ładu"? Szczerze im odpowiadam, że też nie wiem. A jest nad dużo, z podobnymi zagadnieniami zderzają się przecież wszyscy, którzy na co dzień borykają się z prowadzeniem biznesu. Nie musi być on nie wiadomo jak duży, ale odpowiedzialność przy zatrudnianiu ludzi i odprowadzane podatki trzeba zawrzeć zgodnie z obowiązującym prawem. A prawo, to mimo protestów wielu organizacji i ekspertów zostało wprowadzone. Dokument liczący siedemset stron został procedowany w takim pośpiechu, że ciężko go przeczytać, a co dopiero zrozumieć. W zawiłości prawa podatkowego Polska zajmowała przedostatnie miejsce, a na szarym końcu znaleźli się Włosi. Jeszcze niedawno nikomu się nawet nie śniło, że prześcigniemy Italię. Po raz kolejny okazało się jednak, że Polak potrafi. Niestety śmieję się trochę przez łzy, bo ta smutna historia dotknęła tysięcy mieszkańców Rzeczpospolitej. Stanęliśmy przed ogromnym dylematem jak się rozliczać, jak naliczać podatki, a na dodatek codziennie słyszymy o zmianach, ulgach i rekompensatach. Można dostać zawrotów głowy od tych cyferek i zawiłości. Nie dziwię się zawodnikom, którzy mają kilkuosobowe teamy na utrzymaniu, że ta prawna łamigłówka ich przerasta. Miało być lepiej i taniej, a wyszło jak wyszło. Czarna magia. Swoją drogą gdzieś to już słyszałem z otoczenia zielonogórskiego klubu. Szkoda, że władze nie potrafiły się dogadać z młodym i obiecującym 13-latkiem Krystianem Grędą. To kolejny kamyczek do ogródka Falubazu. Dobrze rokujących zawodników mamy, jak na lekarstwo, a teraz jeszcze możemy stracić jedną z wyjątkowych perełek. Przez chwilę trwała mała wojenka na oświadczenia. Klub wydał swoje, a zawodnik od razu "przywalił" sprostowanie, czego konsekwencją jest brak przedłużenia kontraktu. W życiu liczą się efekty, a tutaj, jak w przypadku Patryka Dudka, nie ma żadnych. Dla mnie wymowne jest podziękowanie dla Tomka Walczaka i kibiców. Tomek oddałby serce na tacy naszej młodzieży. Zawsze był z nią na dobre i złe. Fani, wiadomo, Zielona Góra ma ich wspaniałych. Z własnego doświadczenia wiem, że zawodnicy nie podpisują tak długich umów. Sześć lat, to naprawdę szmat czasu. Ciężko, żeby młody chłopak i jego rodzice zgodzili się na wszystko, co klub im podstawi pod nos. Ale już trzy lata, to rozsądny okres, żeby pokazać żużlowcowi, że nam zależy. Walczak wyznaczył w tej materii standardy. Ja najdłuższy kontrakt podpisałem z Piotrkiem Protasiewiczem. Nasza współpraca opierała się na wzajemnym zaufaniu. Piotr miał świadomość, jak funkcjonuje klub, na jak solidnych solidnych fundamentach stoi i czuł się w nim bezpieczny. Piotruś, wyrazy szczerego współczucia po stracie Mamy. Dla Ciebie, taty Pawła, brata i całej rodziny Z poważaniem Robert Dowhan