Był kiedyś taki świetny polskim film "Nie lubię poniedziałku". Z reguły zawsze staram się przysiąść wcześniej i pomyśleć z czym tym razem Drodzy Kibice się z wami podzielić. Zdarza się jednak i tak, że człowiek odłoży coś na później tracąc poczucie czasu. Dopiero, co wdepnąłem do domu po całym dniu pracy, odpaliłem skrzynkę mailową, a tam wiadomość z redakcji Interii, że czekacie na felieton. Podziwiam was, że macie jeszcze do mnie cierpliwość. Wczorajsza zbiórka na WOŚP zmobilizowała miliony ludzi w całej Polsce. Oprócz uczestników, organizatorów i wolontariuszy, najważniejsi byli wpłacający. To cieszy, że jest ich z roku na rok coraz więcej. Jak zwykle nie zawiodła żużlowa brać. Kluby, zawodnicy z roku na rok chętniej dzielą się dobrym sercem, oddając na licytacje swoje wartościowe trofea. Jako prezes Falubazu, zawsze aktywnie graliśmy z Orkiestrą. Dostawaliśmy masę zaproszeń z różnych miast i musieliśmy się nieźle najeździć, dzieląc na grupy, żeby wszędzie dotrzeć. Szczególnie ciepło wspominam wypady do Sulechowa, gdzie zawiązała się mocna kibicowska ekipa wsparta oddanymi sponsorami. Przenigdy nie mogliśmy ominąć tego miasta, bo jak odmówić dawnym działaczom Zgrzeblarek z prezesem Ryszardem Greszczykiem na czele. Pamiętam, że w którymś roku w Sulechowie tutejsze wojsko wystawiło na licytację udział w ćwiczeniach i strzelanie na poligonie. Aukcja szła całkiem nieźle, sam się do niej nawet włączyłem, szczególnie, gdy podano informację, że będzie możliwość postrzelania z rakiet! Z tłumu dało się wyłapać głośne zapytanie, czy pociski dolecą do Gorzowa, bo wtedy cena jeszcze na pewno wzrośnie. Na wesoło, ale bez złośliwości udało się przemycić klimat żużlowych animozji zielonogórsko - gorzowskich. Kwotę i tak udało się fajnie podbić, ale na poligon niestety nie dotarłem. Strzelanie zaplanowano na godzinę 20 razem ze światełkiem do nieba. Ze sportowym pozdrowieniem Robert Dowhan