Jeszcze nie ucichły echa okresu transferowego, a już mamy pierwsze zapowiedzi, który z zawodników ,,jest po słowie " i za rok będzie jeździł dla innej drużyny. Piję do Patryk Dudka i zmieszania wokół niego. Patryk pierwszy raz w swojej karierze zmienia barwy klubowe. Nie działam już w żaden sposób w klubie, więc nie byłem przy rozmowie, ale wrzucanie takiej informacji to duży błąd. Jeżeli faktycznie strony coś uzgodniły na coś się umówiły powinno to zostać za zamkniętymi drzwiami. Znając bardzo dobrze środowisko żużlowe, skłaniam się do tezy, że mogła to być luźna pogawędka o sezonie 2023, której obie strony nie wykluczyły, że w przyszłości ich drogi znów się zejdą. Dla mnie jako bliskiej osoby z kręgu rodziny Dudków powrót Patryka do Falubazu jest tak samo prawdopodobny, jak zakontraktowanie każdego innego zawodnika. Aby mieć w ręce karty przetargowe, trzeba najpierw awansować, co w sporcie nigdy nie jest pewnikiem, nawet posiadając świetny skład. A ten Falubaz bez dwóch zdań zbudował. To nie jedyny warunek, który zaważy o powrocie młodego Dudka. Ważny m czynnikiem będą kwestie finansowe, ale i plan na drużynę w przyszłości. Sam Patryk to stanowczo za mało. Przypomina mi się sytuacja sprzed kilku lat, kiedy po długich pertraktacjach Jason Doyle dogadał się z ówczesnym prezesem - Zdzisławem Tymczyszynem. Australijczyk jeździł u nas, co wydawałoby się plusem przy negocjacjach i ewentualnemu przedłużeniu umowy. Sęk w tym, że wcale tak nie było, choć panowie uścisnęli sobie dłoń. Ten dżentelmeński gest wydawał być się parafką pod kontraktem. Jason jednak zrejterował i postawił klub w kłopotliwym położeniu. Świetnie pamiętam jak wsparty pomocą Piotrka Protasiewicza dogrywaliśmy umowę z Ryanem Sullivanem. Zarówno mnie jak i koledze z toru Ryan potwierdził, że za chwilę odeśle podpisany kontrakt. Nie zobaczyłem go do dzisiaj. Tymi bolesnymi doświadczeniami dzielę się ku przestrodze. Takie zdarzenia powinny dawać do myślenia prezesom. Zanim odtrąbią sukces, bo żużlowiec zapewnił ich "na gębę", że będzie u nich jeździł, proponowałbym dysponować schowanym głęboko w szufladzie dokumentem. Chyba, że takowy jest w Zielonej Górze, to szacun panowie Ze sportowym pozdrowieniem Robert Dowhan