Remis w Lesznie byłby sprawiedliwy Wspaniałe widowiska i świąteczny klimat na torach żużlowych przykrył w niedzielę "wielbłąd" sędziowski, który wypaczył wynik spotkania w Lesznie. Ale, żeby nie było, że emanuje stronniczością, uważam, że starcie w na Smoczyku było na tyle wyrównane, iż remis byłby sprawiedliwy. Sport ma jednak, to do siebie, że w nim obowiązuje sztywne zasady, a konkretnie regulamin. A ten, oprócz zawodników, powinien najlepiej znać sędzia, który dopuścił się fatalnej pomyłki lub jak kto woli interpretacji przepisu dotyczącego zdarzenia, do jakiego doszło w ostatnim wyścigu meczu Fogo Unia - Moje Bermudy Stal. Arbitrzy w PGE Ekstralidze, to absolutna elita. Za sędziowanie kasują duże pieniądze. Do tego dochodzą zwroty kosztów dojazdu na zawody. Skutki sędziowskiego babola mogą być dla jednej z ekip opłakane. Jeden duży punkt niejednego już pozbawił awansu do play-off, czy wysokiej lokaty w tabeli, łącznie z medalem. Ale zawsze powtarzałem, że najwięcej ważą małe punkciki meczowe, bo na nie składa się ten duży. Absolutnie nie dziwię się więc emocjom, które udzieliły się prezesowi gospodarzy - Piotrowi Rusieckiemu i prezydentowi miasta - Łukaszowi Borowiakowi. Polskim sędziom daleko do ideału Od dawna mówi się, że sposób oraz poziom sędziowania w naszej lidze nie jest idealny i że jeden arbiter nie umie ogarnąć ogromu zdarzeń, które dzieją się na torze. Całe szczęście dorobiliśmy się profesjonalnych zapisów z wielu kamer, bo aż strach myśleć, co by było gdyby ich zabrakło. Od niedzieli zaczynają się pojawiać pomysły, czy wzorem piłki nożnej nie wprowadzić systemu wideo weryfikacji - VAR. Nie trzeba by było powoływać komisji na każde spotkanie, bo i tak większość sędziów, czy ludzi znających się na przepisach ogląda całą kolejkę ligową w telewizji. Skoro szef sędziów pan Leszek Demski może na chłodno i bez emocji rozstrzygać o kontrowersjach zza monitora, to ze dwie pary oczu więcej na zawodach mogłyby wspólnie czuwać nad prawidłowością interpretacji decyzji sędziowskich i w razie potrzeby interweniować. Być do dyspozycji np. kierowników drużyn, którzy zauważą, że coś im nie gra. Zajmujemy się "aptekarzami", którzy przerywają wyścigi i dają zawodnikom ostrzeżenia za milimetrowe mikroruchy na starcie, to weźmy mocniej na tapet wydarzenia z Wielkiej Niedzieli. Ze sportowym pozdrowieniem Robert Dowhan