1,3 miliona złotych za podpis na kontrakcie i 12 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt, tyle miał chcieć Anders Thomsen od zainteresowanych nim klubów. Prezesi najpierw przecierali oczy, ale finalnie wyrażali gotowość do podjęcia rozmów. Thomsen kolejnym zawodnikiem z milionem za podpis i 10 tysiącami za punkt I choć Tauron Włókniarz Częstochowa, For Nature Solutions Apator Toruń i ZOOleszcz GKM Grudziądz ostatecznie obeszły się smakiem, to Thomsen może być zadowolony. Spekuluje się, że Duńczyk zawarł porozumienie z ebut.pl Stalą Gorzów, czyli tam, gdzie dotąd startował, na poziomie miliona za podpis i 10 tysięcy za punkt. Ktoś zapyta, dlaczego podpisał za tyle, skoro twardo negocjując z innymi, mógł ugrać więcej. Może nie 1,3 i 12, ale niewiele mniej. Klasowych zawodników jest na rynku mało, więc klub, który byłby w dużej potrzebie, położyłby na stole naprawdę duże pieniądze. Kontrakty reklamowe to też znaczący przychód dla żużlowca Przychody żużlowca to jednak nie tylko klubowy kontrakt, ale i umowy sponsorskie. Czołówka ma z tego tytułu około pół miliona rocznie lub więcej. Bartosz Zmarzlik od samego Orlenu dostaje 2 miliony złotych. Thomsen aż tyle nie ma, ale w jego przypadku można w ciemno założyć, że od sponsorów zbiera jednak więcej niż 500 tysięcy. Jego menadżer Krzysztof Sudak ma rozległe kontakty i jest bardzo skuteczny. Najbardziej w Gorzowie i w okolicach. I właśnie z tego powodu Thomsen chciał 1,3 i 12. Gdyby bowiem Duńczyk odszedł z Gorzowa, to musiałby założyć, że część firm związanych ze Stalą i lokalnym rynkiem może nie przedłużyć z nim umowy. Wyższy kontrakt miałby mu zrekompensować tę stratę. Dla Stali mógł zejść z ceny, bo jeżdżąc dalej w Gorzowie, ma pewność, że jego sponsorski budżet nie zostanie okrojony. Dodajmy, że gdyby Thomsen dostał rekordową umowę na 1,3 i 12, to mógłby zarobić prawie 3,5 miliona złotych przy założeniu, że zdobyłby 180 punktów, co w jego przypadku wydaje się czymś oczywistym. Doyle kolejny raz z rekordową gażą Temat Thomsena jest zamknięty, ale szykują się nam kolejne finansowe rekordy. Jason Doyle, który po sezonie będzie się żegnał ze spadającymi z ligi Cellfast Wilkami Krosno może spokojnie dostać umowę na poziomie 1,3 miliona złotych za podpis i 12 tysięcy za punkt (już w tym roku ma więcej niż milion za podpis i 10 tysięcy za punkt). Zainteresowane są nim Apator i GKM, a to oznacza licytację między klubami, na której zyska zawodnik. Żużlowcy lubią do samego końca trzymać kluby w niepewności. Rok temu Przemysław Pawlicki miał w garści kontrakt z Enea Falubazem na 600 tysięcy złotych za podpis i 6 tysięcy za punkt, ale jeszcze pojechał do Krosna i powiedział, że jeśli dorzucą mu 50 tysięcy do kwoty za podpis, to zwiąże się właśnie z nimi. Szwed może być największym wygranym A największym wygranym tegorocznej giełdy może być Frederik Lindgren. Jeśli Falubaz wywalczy ostatecznie awans do Ekstraligi, to będzie potrzebował gwiazdy z topu. Szwed, który obecnie ma w Platinum Motorze Lublin 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt, dostanie najpewniej ofertę na poziomie milion za podpis i 10 tysięcy za punkt. Jeśli tak się stanie, a Lindgren wyrazi gotowość rozmów, to może ugrać więcej i dostać umowę na poziomie 3 milionów rocznie. Tak na marginesie, to 10 lat temu wrażenie robiły już milionowe kontrakty. Takie na 2, 3 miliony to był Mount Everest. Teraz 3 miliony to norma w przypadku zawodnika z Grand Prix. Bierze się to stąd, że żużel cierpi na brak klasowych żużlowców. Jest ich niewielu i dyktują warunki.