Żużlowiec reprezentujący w Polsce barwy Betard Sparty Wrocław wziął udział w dwóch z trzech turniejów, które odbyły się w miniony weekend w Pardubicach. W sobotę był drugi w Zlatej Stusze, czyli w turnieju juniorskim, a dzień później, w Zlatej Prilbie, zajął ostatnie miejsce w swojej grupie eliminacyjnej i odpadł w pierwszym etapie zawodów. Bartłomiej Kowalski zachwycony Pardubicami Po sobotnich zawodach dzielił się bardzo pozytywnymi wrażeniami z jazdy w szóstkę. - Wrażenia? Bardzo fajne. Miałem już okazję startować wcześniej w Pardubicach, w rundzie DMPJ. Wtedy jeździłem w czwórkę, ale mogłem zapoznać się z geometrią toru. Dzisiaj pierwszy raz w życiu jechałem biegi w sześciu zawodników i na pewno jest to coś innego, ale zawody naprawdę fajne. Fajna impreza, otoczka, wszystko daje kopa - mówił wyraźnie ucieszony Kowalski. Dopytywany o to, co najbardziej podoba mu się podoba w klimacie pardubickiego weekendu nie mógł zdecydować się na jeden element. - Całokształt, wszystko. Nie ma tutaj takiego sztucznie nadmuchanego balonika, tylko widać, ze każdy przyjeżdża cieszyć się żużlem. Tak, jak dzisiaj flat tracka, można przy okazji zobaczyć coś innego. Mamy też wiele straganów na całym stadionie. Naprawdę, coś pięknego. Byłem tutaj dwa lata temu również na Zlatej Stusze, ale spadł wtedy deszcz. Widziałem jednak wtedy początek, otoczkę, ale jak teraz to wszystko się odbyło, to w ogóle jest bajka - zachwycał się Polak w rozmowie z dziennikarzami. Choć Kowalski nie jest już adeptem, to jazda w sześciu zawodników była dla niego pewnym wyzwaniem. - Tor mamy tu bardzo szeroki, bardzo długi. Ja dzisiaj jadąc pomyślałem sobie "fajnie, jadę z przodu, ale jeszcze pięciu zawodników z tyłu jedzie". Po prostu trzeba było się bronić i myśleć, żeby nie popełniać błędów, bo jest nas na torze tylu, że każdy może skorzystać na czyimś błędzie - analizował żużlowiec. Kowalski był przygotowany na jazdę w... zielonym kasku Weekend w Pardubicach charakteryzuje się tym, że dwie flagowe imprezy - Zlata Stuha i Zlata Prilba - odbywają się na innych zasadach, niż tradycyjne zawody żużlowe. Zawodnicy rywalizują w biegach w szóstkę i muszą mieć w związku z tym dwa dodatkowe kolory kasków - zielone i biało-czarne lub po prostu czarne. Zapytaliśmy Kowalskiego, czy nie było to dla niego problemem. Okazuje się, że żużlowiec jest przygotowany na każdą okazję. - Gdy zaczynałem przygodę z żużlem, byłem na zawodach na Słowacji, gdzie jechało się w pięciu zawodników. Sprawdziłem wtedy, jakie mogą być kolory kasków i ze trzy lata temu krawcowa mi je wszystkie uszyła, więc byłem na to przygotowany. Zapakowałem je do torby i miałem - zdradził kulisy Kowalski. Zobacz także: Zmarzlik wywalczy kolejne złoto?! Na razie mu daleko Spełnił marzenie z dzieciństwa. Miał 7 lat, gdy to wymyślił Nie tylko Amerykanie, Polacy też dobrze płacą