- Zwątpiłem - przyznał Walasek przed kamerami Eleven Sports po wyjazdowym meczu Arged Malesy z For Nature Solutions Apatorem (35:55), a stwierdzenie dotyczyło stanu, w jakim był po inauguracji. W piatek jego drużyna ponownie wysoko przegrała, ale tym razem żużlowiec był w innym nastroju niż po 1. kolejce. Miał powód. Tym razem zdobył 11 punktów, wygrał dwa biegi. Od ściany do ściany, czyli metamorfoza Walaska - Przed meczem w Toruniu uwierzyłem - kontynuował Walasek. - Odbyłem dużo rozmów z panami Janem i Andrzejem (bracia Garcarek, sponsorzy klubu - dop. red.) - dodał, przyznając, że po inauguracji miał wątpliwość, czy Arged Malesa pasuje do Ekstraligi, czy on do niej pasuje. Rozmowy ze sponsorami dały mu impuls. - Uzmysłowiłem sobie, że ścigałem się z chłopakami z Ekstraligi w różnych turniejach i udawało mi się z nimi wygrywać. Poza tym ostatnio trochę trenowałem. W Ostrowie, ale i też w Łodzi. Tego mi brakowało, bo wcześniej miałem kłopoty zdrowotne. Przez ostatnie dwa kółka meczu w Toruniu zacząłem myśleć, żeby to się skończyło. Jazdy mi jednak brakuje - zauważył przytomnie Walasek. Krajowy lider Arged Malesy, choć w drugim meczu drużyna osiągnęła identyczny wynik, jak w pierwszym, był z rezultatu w miarę zadowolony. - Każdy wie jaką siłą dysponujemy. Musimy się cieszyć z każdego biegu i każdego dnia w Ekstralidze. Potęgą nie jesteśmy. Ważne jednak, żeby przegrywać po walce, bo wtedy ból jest inny - skwitował.