Pomimo tego, że żużlowiec doznał tak poważnych obrażeń, można powiedzieć, że wyszedł z całej sytuacji bez szwanku. - Normalnie trenuję i przygotowuję się do sezonu. Praktycznie od miesiąca trenuję. Nie odczuwam żadnych urazów, myślę, że nie ma żadnych przykrych konsekwencji tego upadku z poprzedniego sezonu. Idę swoim rytmem i tak jak każdy inny zawodnik, swoimi krokami przygotowuję się do nadchodzącego sezonu. Po prostu normalnie trenuję, jak przed każdym poprzednim sezonem - mówi Miedziński w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym. Zawodnik zaznacza, że nie chciałby, żeby jego kariera zakończyła się w ten sposób i zamierza wrócić do ligowego ścigania. - Oczywiście, że tak i bardzo chciałbym wrócić na tor żużlowy i do ścigania. Ale jak będzie? Nie wiem, nie chcę w tej chwili deklarować, żeby niczego nie zapeszyć. Żebym dalej mógł się ścigać, wszystko musi być od nowa poukładane. Nie potrafię dzisiaj jednoznacznie powiedzieć - tłumaczy wychowanek Apatora. Miedziński nie wróci na wariackich papierach Żużlowiec deklaruje też ostrożność w działaniu. - Na pewno nie będę tego robił na wariackich papierach i za wszelką cenę. Żużel jest oczywiście bardzo ważny w moim życiu, ale są też inne sprawy i jest zdrowie. To wszystko jest ze sobą powiązane. Nigdy nic nie wychodzi dobrze, jeśli robi się to na szybko i bez głowy. Trzeba mieć wszystko zorganizowane i przygotowane, żeby wrócić na tor - mówi na łamach Tygodnika Żużlowego. Żeby wrócić do ligowego ścigania, trzeba mieć klub. Na razie zawodnik ma podpisany kontrakt warszawski w Polonii, ale raczej nikt nie spodziewa się, że będzie jeździł w barwach bydgoskiego zespołu. Czy ma alternatywne opcje? - Zawsze jest jakaś opcja i zawsze są jakieś pytania, ale nie miałem głowy do tego i nie ciągnąłem tego wszystkiego w jakimś konkretnym kierunku. Z nikim nie ustalałem żadnych konkretów, nikomu nie składałem żadnych obietnic - podsumował Adrian Miedziński. Zobacz również: Czeka nas finansowa zapaść? Ceny zwariowały nawet tam! Najnudniejszy obiekt w Polsce przejdzie metamorfozę?! Co za finał! Zabrał mu tytuł na ostatniej prostej