Partner merytoryczny: Eleven Sports

Odjechał mecz życia, był lepszy od wielkich gwiazd. Telefon się rozdzwoni

Sebastian Zwiewka

Robert Chmiel był największą niespodzianką Speedway Euro Championship na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Polak zajął sensacyjne piąte miejsce. - O tym, że pojadę, dowiedziałem się ponad godzinę przed zawodami - przyznał Polak po turnieju. Co ciekawe, mimo najlepszego sezonu w karierze, Chmiel jest bliski pozostania na 2025 rok na trzecim szczeblu rozgrywkowym. Zmienić to może jedynie rozdzwonienie się telefonów po tym znakomitym występie. O sprawach transferowych nie był jednak zbyt rozmowny.

Tor żużlowy na Stadionie Śląskim.
Tor żużlowy na Stadionie Śląskim./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

 - Jakie plany? Nie mam planów. Prawdopodobnie wystąpię w turnieju w Rzeszowie, dodatkowo jeszcze będzie turniej pożegnalny Damiana Balińskiego i finał czeskiej Extraligi - powiedział lider OK Kolejarza Opole, który w Chorzowie pokonywał największe gwiazdy, przede wszystkim Leona Madsena oraz Macieja Janowskiego. Ręce same składały się do oklasków, kibice przecierali oczy ze zdumienia.

Z naszych informacji wynika, że Chmiel otrzymał kilka telefonów z klubów Metalkas 2. Ekstraligi, ale najprawdopodobniej pozostanie na dłużej w OK Kolejarzu Opole. Oferty nie były na tyle kuszące lub po prostu były zbyt ryzykowne. W jednym z klubów miałby walczyć o skład. Kto wie, czy po tak znakomitym występie w SEC, ktoś nie postawi odważniej na Polaka, który w dwóch ostatnich latach zrobił gigantyczny postęp.

Żużel. Robert Chmiel: Zawody życia? Można tak powiedzieć

26-letni żużlowiec był bardzo rozchwytywany przez dziennikarzy po sobotnim turnieju SEC na Stadionie Śląskim. - Można tak powiedzieć, że były to zawody życia. W tak wysokiej rangi turnieju jeszcze nie brałem udziału, a pokazałem, na co mnie stać i że mogę ścigać się z takimi rywalami. Niczego mi nie brakuje, abym w takim cyklu występował od początku sezonu, czyli po prostu w całym - stwierdził jeden z najlepszych zawodników Krajowej Ligi Żużlowej.

Pierwotnie Polak miał tylko pełnić rolę rezerwowego. Dopisało mu jednak szczęście, ponieważ po treningu z jazdy zrezygnował Janusz Kołodziej. - O występie dowiedziałem się ponad godzinkę przed zawodami. Dostałem taką informację prosto z mostu i powiedziałem: dobra, szykujemy się, wymienimy jeszcze jedną oponę, założymy nowe sprzęgło i czekamy na pierwszy bieg. Było dużo kibiców z Rybnika i Świętochłowic, czyli blisko mojego miejsca zamieszkania. Czułem to i chciałem pokazać, że u siebie mogę dobrze pojechać - powiedział Chmiel.

SEC na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Szczerość bohatera turnieju

Chmiel ma świadomość, że większość ludzi w konfrontacji z Madsenem i Janowskim z góry skazywała go na porażkę. On jednak wierzy w swoje umiejętności. - Może nie jestem zawodnikiem na poziomie Madsena i Janowskiego, ale widać, że mogę się z nimi pościgać i wygrać. Nie ma reguły, jeżeli ktoś potrafi jechać i sprzęt w miarę dobrze jedzie, to stać go na takie zwycięstwa - zaznaczył nasz rozmówca.

Po wypadku Janowski pojechał do szpitala. Byliśmy świadkami większej liczby upadków, co jakiś czas żużlowcy mieli potężne problemy z utrzymaniem się na motocyklach. Chmielowi taka nawierzchnia nie przeszkadzała. - Dla mnie torek był bardzo dobrze przygotowany. Cieszę się na myśl o takich torach jednodniowych, bo nikt wcześniej na nich nie jeździł i są trudne dla wszystkich - dodał.

- Uważam, że tor został bardzo dobrze przygotowany. Na moją korzyść, ponieważ na takich torach czuję się komfortowo. Nikt nie spodziewał się takiej jazdy, a dopiero takiego ścigania. Dla mnie były to fajne zawody. Sezon jest najlepszy w moim życiu, będę robić wszystko, aby to utrzymać i być jeszcze szybszym - podsumował.

Robert Chmiel/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Robert Chmiel w finale IMP./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Robert Chmiel w rozmowie z Piotrem Kaczorkiem z Canal+./


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem