Falubaz czekają zmiany we wszystkich formacjach Głównie dzięki fantastycznej postawie Przemysława Pawlickiego Enea Falubaz Zielona Góra odrodził się jak feniks z popiołów w Ostrowie i jest już jedną nogą w finale play-off 1. Ligi Żużlowej. Trudno będzie zatrzymać tak rozpędzonych zielonogórzan, którzy nie ponieśli porażki w tym sezonie, a na dodatek niestraszna im jest nawet dziesięciopunktowa strata w połowie zawodów. Z takim scenariuszem pierwszoligowa hydra zderzyła się po raz pierwszy. Falubaz jedzie jak nut, w pełnym składzie, a potencjalny rywal w finale na pewno będzie osłabiony brakiem swojej głównej strzelby. Bydgoszcz nie skorzysta już bowiem z Wiktora Przyjemskiego, a ROW musi sobie radzić do końca rozgrywek bez Patricka Hansena. Arged Malesa straciła tak naprawdę szansę na to, aby nadgryźć mocarzy grodu Bachusa. Daleki jestem jednak, że gospodarze przegrali na własne życzenie. Okropnie nie lubię tego stwierdzenia. Falubaz zwyciężył, bo był lepszy, ale faktem jest, że musiał się ostro napocić, aby wyszarpać ten tryumf. Sobotnie spotkanie w Ostrowie było świetną lekcją poglądową dla działaczy Falubazu. Ono obnażyły bolączki zespołu. Pokazało, że zmiany oraz wzmocnienia w każdej formacji są niezbędne, że ekipa w tym samym kształcie nie poradziłaby sobie w PGE Ekstralidze. Specjalnie nie wskazuje ogniw, które trzeba wymienić, ale to chyba widać jak na dłoni, kto miał problemy na tle niezbyt szałowo prezentującej się w przekroju całego sezonu drużyny z Ostrowa. Za nami kolejne fantastyczny turniej cyklu SEC. Dobrze przygotowany tor w Bydgoszczy zawsze daje fundament pod wielkie ściganie. Były momenty, w których żużlowcy jeździli niczym w beczce śmierci. Jedno w SEC się jest stałe. Dominują Duńczycy. Teraz są to Michelsen i Madsen. Oni mają patent na Polaków, ale w tej kampanii mogą mówić o dużej furze szczęścia. Kontuzje Janusza Kołodzieja i Dominika Kubery w ogromnym stopniu wyreżyserowały walkę o medale. Kontuzje Kołodzieja i Kubery wyreżyserowały cykl SEC 2023 To, że wychowanek Unii Tarnów jest w klasyfikacji trzeci świadczy o jego klasie i wybitnej formie. Przecież niewdzięczny uraz żeber wykluczył go ze startu na inaugurację w Częstochowie, a i tak ma szansę wydrzeć coś cennego dla siebie. Już po jego zwycięstwie w Gustrow powiedziałem wszem i wobec, że gdybym tylko mógł pożyczyłbym mu na chwilę ten fragment układu kostnego człowieka. Tytuł mistrza Europy, to zawsze duży sukces, ale te rozgrywki mają inną, chyba ważniejszą nagrodę. Tryumfator cyklu zdobywa bilet do Grand Prix, a to najpoważniejszy wabik i argument dla zawodników. W komentarzu z zawodów pozwoliłem sobie wyrazić zdanie, że dla mnie Janusz Kołodziej jest zawodnikiem, którego w tej chwili najbardziej brakuje zmaganiach o koronę mistrza świata. I wyrzucam za nawias zawalony bieg finałowy z Bydgoszczy, gdzie w mojej ocenie, to nie była kwestia uciekających ustawień. Coś musiało podziać się ze sprzętem. Nagle Januszowi zaczęło brakować mocy w silnikach. W pięciu wyścigach serii zasadniczej, to był super start i świetna trasa. O samej zakulisowej otoczce SEC mogę się wypowiadać w samych superlatywach. Panuje skupienie, widać gołym okiem, że zawodnicy poważnie podchodzą do cyklu, ale jest trochę inaczej niż na lidzie. Nie ma napinki, nadęcia, dominuje zdrowe podejście i delikatny dystans do wszystkiego w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, organizacja top. Jak ulał pasuje tutaj stwierdzenie, że Polak potrafi.