Tak nieporadnego Cierniaka nie widzieliśmy chyba jeszcze nigdy. Najlepszy aktualnie junior na świecie na Motoarenie kompletnie sobie nie radził. Trudno powiedzieć, jakie były tego powody, ale styl porażek był zatrważający. Cierniak dwukrotnie przegrał chociażby z Mateuszem Affeltem. Toruński młokos ma papiery na żużlowca, ale jednak dwie porażki z nim to dla Cierniaka plama na honorze. Tu nie ma o czym dyskutować. W niedzielę obejrzeliśmy jednak innego Cierniaka. Był praktycznie niełapalny, zdobył 14 punktów i stracił zaledwie jeden. To był jeden z najlepszych występów jakiegokolwiek juniora w tym roku i najlepszy ekstraligowy w karierze Cierniaka. W bardzo dużym stopniu pomógł Motorowi w odrobieniu strat z Torunia, które przecież były bardzo duże (10 punktów). Cierniaków dwóch. Kwintesencja żużla Pewnie niejeden postronny i nieznający żużla kibic sportu powiedziałby, że to niemożliwe aby w ciągu 48 godzin zaprezentować dwie tak różne, skrajne twarze. Żeby być najgorszym, a za chwilę najlepszym zawodnikiem w meczu. Ale w żużlu jesteśmy do tego już przyzwyczajeni. Taki Fredrik Lindgren przecież potrafi w sobotę wygrać GP, a w niedzielę w lidze zapomnieć, jak się jeździ. Wracając jednak do Cierniaka, to lepiej żeby takich występów jak ten w Toruniu, już w tym sezonie nie miał. Przed nim najważniejsze rozstrzygnięcia, na które cały rok pracował. Walka o złoto z Motorem i mistrzostwa świata juniorów. Cierniakowi naprawdę niewiele już brakuje, by zostać mistrzem i powtórzyć sukces Zmarzlika, Smektały, Drabika czy Ząbika. Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?