O Bartłomieju Kowalskim napisano w zasadzie już wszystko, więc przypomnijmy tylko, że w okresie transferowym, bądź przedtransferowym, był po słowie w trzech klubach (Gorzów, Toruń, Grudziądz), a wylądował w czwartym (Wrocław). Wszystko to robił gdy jeszcze miał ważny kontrakt... w Częstochowie. Wylała się na niego wielka fala krytyki, oburzenia nie ukrywano zwłaszcza w Gorzowie i Toruniu, gdzie zawodnik miał być istotnym elementem składu na przyszły rok. Zniesmaczony był także prezes Michał Świącik, czemu dał wyraz w mediach społecznościowych. Głośno było i jest także o sprawie Grzegorza Węglarza, toromistrza z Wrocławia. W Sparcie twierdzą, że zostaje na 2022. Tymczasem Apator uważa, że ma podpisany z Węglarzem kontrakt na nowy sezon i to właśnie tam ma pracować od przyszłego roku. Sam Węglarz mówi, że niczego nie podpisywał. Sprawa brzmi kuriozalnie i prawdopodobnie znajdzie swój finał w sądzie. Nieco absurdu wszystkiemu dodaje fakt, że walka nie toczy się o znakomitego zawodnika, wpływowego działacza czy mocnego sponsora, ale o... toromistrza. Spory niesmak wywołała także postawa Olega Michaiłowa, który zrobił sobie objazdówkę po kilku polskich klubach, nigdzie nie odmawiając. Skład w oparciu o tego żużlowca montowali np. w Gdańsku, ale Łotysz ostatecznie wylądował w Bydgoszczy, zamykając sobie drzwi w niektórych ośrodkach. Póki co Michaiłow ma za małe nazwisko, by było mu to pamiętane do końca życia, ale trochę problemów może mu to przysporzyć. Żużel potrzebuje afer? To już kolejna przerwa międzysezonowa, w której dzieje się więcej niż w niektórych momentach samej torowej rywalizacji. Jest to ściśle związane z tym, że środowisko żużlowe jest małe, każdy niemal każdego zna, więc o aferę nietrudno. Dla porównania w środowisku piłkarskim takie skandale na nikim wrażenia nie robią. Gdy jednak mówimy raptem kilkudziesięciu zawodnikach i kilkunastu klubach, do nieporozumień może dojść bardzo łatwo i szybko. Zwłaszcza, że słowo niewiele w żużlu znaczy. A już tym bardziej wypowiedziane przez zawodnika, który ma oferty z innych klubów. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że żużel jako sport mimo wszystko niszowy takich sytuacji poniekąd potrzebuje, by było o nim głośno. Jest w tym pewien rodzaj kuriozum, bo przedstawiciele środowiska żużlowego często mówią, że należy zrobić wszystko, by dyscyplina zwiększała swoje zasięgi, a jednocześnie doprowadzają do kolejnych afer i skandali, które chluby żużlowi nie przynoszą. Jeśli w ciągu miesiąca zdarzyły się już trzy, to idąc tym tempem, możemy mieć rekordową zimę pod tym względem.