Gdyby Przemysławowi Pawlickiemu udało się wynegocjować kontrakt, jakiego żąda, to byłby w stanie zarobić 1,5 miliona złotych na sezon. Zakładając, że zdobyłby 124 punkty z bonusami, czyli tyle, co w tym roku. Nikt nie da Pawlickiemu takich pieniędzy Problem Pawlickiego jest taki, że na razie nikt nie chce mu dać takich pieniędzy. W Stelmet Falubazie Zielona Góra nie jest nawet opcją numer 1. Cellfast Wilki Krosno i Abramczyk Polonia Bydgoszcz też trzymają go w odwodzie. Wilki w razie pozostanie w eWinner 1. Lidze nie zapłacą żadnemu zawodnikowi takiej kasy, jak chce Pawlicki. Największe szanse wydaje się mieć w Polonii, choć pewnie też nie za takie pieniądze. Może jednak Pawlicki zejdzie z czasem na ziemię i założy dwie stawki, czyli jedną dla PGE Ekstraligi, a drugą dla eWinner 1. Ligi. Tak robi, chociażby Grzegorz Zengota, który na Ekstraligę chce 600 tysięcy złotych za podpis i 6 tysięcy za punkt (niektórzy mówią, że ostatnio podniósł na 700 i 7), a na pierwszą ligę chce już tylko 400 i 4. To ma związek, z tym że jednak wydatki na Ekstraligę są o wiele wyższe, a o punkty trudniej, więc zawodnicy asekurują się, żądają większej kasy. Pawlicki jest opcją mocno ryzykowną A już tak poza wszystkim, to Pawlicki jest opcją mocno ryzykowną. ZOOleszcz GKM już dawno nie jest z niego zadowolony, ale nie potrafi zakontraktować innego Polaka w jego miejsce, więc Pawlicki ma już za sobą pięć sezonów w Grudziądzu. Z tego tylko dwa pierwsze były dobre ze średnią powyżej 1,8. W jednym z klubów, które są zainteresowane Pawlickim, słyszymy, że on ma potencjał, ale trzeba by go poprowadzić za rączkę i zmusić go do przyjęcia klubowych rozwiązań. Pawlicki od dłuższego czasu żongluje silnikami, doszukując się wyłącznie w sprzęcie przyczyn swojej słabej jazdy. Przydałaby mu się natomiast większa stabilizacja i skupienie się na kilku jednostkach napędowych. W teamie Pawlickiego za dużo energii idzie w niepotrzebne testy. Do tanga trzeba jednak dwojga. Pawlicki musi zrozumieć, że powinien się skupić w pracy nad sobą i swoimi słabościami, bo zwalanie winy na sprzęt do niczego nie prowadzi. Pawlicki mimo 14 lat jazdy w Ekstralidze nie miał ani jednego sezonu ze średnią powyżej 2 punktów na bieg. Czytaj także: Takiego budżetu jeszcze w tym sporcie nie było