Nieco śmiesznie brzmią tłumaczenia żużlowców, którzy mówią, że chcą gwarancji miejsca w składzie, aby zachować komfort psychiczny i mieć pewny zarobek. Wygląda to tak, jakby chcieli jeździć nawet przy kiepskich wynikach sportowych i oczekujących na ich miejsce rywalach do miejsca w składzie. Gdy z kolei przydarzy im się wypaść z zestawienia drużyny, padają argumenty o tym, że utracili grunt pod nogami i przez to nie mogą wrócić do formy. Słowem: chcą jeździć, niezależnie od wyników. - Dla mnie to absurd. Dowód na to, że zawodnik jest świadom swojej słabości. Nigdy bym z takim nie podpisał umowy, a nawet nie rozmawiał. Jeśli ktoś boi się rywalizacji, jest słaby psychicznie, to po co taki ktoś w drużynie? Trzeba swoją klasę udowodnić. Nie ma niczego za darmo. A tłumaczenia o tym, że pewność miejsca ma służyć komfortowi psychicznemu są dla mnie śmieszne - ocenia Jan Krzystyniak. Zmarzlik czy Janowski tego nie oczekują Były żużlowiec zauważył, że wpisu do kontraktu dotyczącego gwarancji miejsca w składzie oczekuje raczej tylko określona grupa zawodników. To grono jest jednak dość duże. Przeważnie podobnych zapisów chcą ligowi średniacy, niemogący zapewnić klubowi swojej niezawodności. Prawdopodobnie wiąże się to z lękiem przed tym, że jak już ze składu wypadną, to mogą do końca sezonu nie wrócić. To z kolei może doprowadzić do problemów finansowych. Jan Krzystyniak podaje konkretne przykłady zawodników, którzy świadomi swojej klasy żadnych gwarancji nie oczekują. - Potrafi sobie ktokolwiek wyobrazić Zmarzlika, Dudka, Janowskiego oczekujących gwarancji miejsca w składzie? Oczywiście, że nie. Oni sami sobie taką gwarancję zapewnią. To wszystko zależy od klasy zawodnika. Mówimy tu akurat o żużlowcach na poziomie światowym, ale wystarczy po prostu mieć świadomość tego, że umie się jeździć na żużlu. Do tego oczywiście należy liczyć się z koniecznością rywalizacji - kończy.