Toruńskie "Anioły" minimalnie, bo 46:44, pokonały leszczyńskie "Byki", a losy potyczki rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej gonitwie. Obie ekipy potwierdziły swoje wysokie aspiracje w 2007 roku. Torunianie wykorzystali osłabienie gospodarzy, wśród których zabrakło kontuzjowanego Jarosława Hampela. Żużlowcy obu zespołów liczą na to, że ponownie zmierzą się w finale Ekstraligi. - Bardzo lubię leszczyński tor. Od początku tego roku nie miałem szczęścia. Najpierw kontuzja ręki w Szwecji, a krótko po tym, jak wróciłem do ścigania przytrafił mi się kolejny uraz, tym razem nogi. Myślałem już, że nic z tego sezonu nie będzie. Przeżyłem załamanie, jednakże dzięki świetnej współpracy z lekarzami oraz wsparciu klubu, udało mi się wrócić. To jest tak, że gdy boli cię mały palec, trzeba uderzyć w duży, żeby przestać czuć tamten ból. Mi dokuczała ręka, ale po tym, jak złapałem kontuzję nogi i zacząłem startować, o tamtym już zapomniałem i teraz jeździ mi się naprawdę dobrze - powiedział po spotkaniu Robert Kościecha, zawodnik Unibaxu Toruń. To właśnie Kościecha obok Wiesława Jagusia przyczynił się w znacznej mierze do wyjazdowego triumfu "Aniołów". Żużlowiec, który dopiero niedawno wrócił na tor po kontuzji nogi, zainkasował w Lesznie 10 punktów. - Unia i Unibax pokazały, że są najlepsze w lidze. Obyśmy spotkali się w finale. Zwycięstwo nad Lesznem dedykuję mojemu przyjacielowi Jarkowi Hampelowi. Życzę mu szybkiego powrotu na tor - dodał Robert Kościecha. Unibax Toruń w pierwszej fazie play - off zmierzy się z Unią Tarnów. Unię Leszno czekają konfrontacje z Włókniarzem Częstochowa. Zarówno "Anioły", jak i "Byki" są faworytami w obu parach. - Cieszę się, że nie trafiliśmy na Atlas Wrocław. Wiadomo przecież, jakie rzeczy dzieją się tam niejednokrotnie w trakcie spotkań wyjazdowych - zakończył Kościecha. Konrad Chudziński