Nieprawdopodobne było spotkanie we Wrocławiu, które zainaugurowało sezon 2024 w PGE Ekstralidze. Falubaz skazywany na pożarcie zaskoczył niezwykle pozytywnie. Miało być lanie, a mieliśmy bardzo wyrównane spotkanie, które trzymało w napięciu do ostatniego biegu. Gdyby goście mieli nieco więcej szczęścia, to mogli pokusić się nawet o zwycięstwo. Sparta nie taka straszna, jak ją malują To był kubeł zimnej wody dla wrocławian, którzy mają w tym roku powalczyć z Motorem Lublin o złoty medal. Drużyna Dariusza Śledzia już po tym spotkaniu doskonale wie, że jeszcze przed nią sporo pracy. Zacznijmy od tego, że mecz przeciwko Falubazowi był nieprzewidywalny. Były upadki, defekty i wykluczenia. To też miało wpływ na końcowy wynik, ale jakkolwiek by nie było, gospodarze z pewnością liczyli na fajerwerki, a mieliśmy niewypały. Zaczęło się źle, bo od groźnie wyglądającego upadku Bartłomieja Kowalskiego. Ten na szczęście pozbierał się i wrócił do rywalizacji. Takich scen oglądaliśmy więcej, bo groźną kraskę miał też Rasmus Jensen. Duńczyk też z tego zdarzenia uszedł cało, choć skutki będzie zapewne odczuwać w kolejnych dniach. Sporo pracy miał sędzia Piotr Lis, który musiał rozdawać ostrzeżenia i wykluczać. W rolach głównych kilkukrotnie byli Piotr i Przemysław Pawlicki, którzy upadali na tor próbując wymusić wykluczenia rywali. Arbiter nie dał się jednak nabrać na takie sztuczki. W każdym razie wynik przez cały mecz trzymał w napięciu. To zasługa równej jazdy seniorów Falubazu, którzy niczym nie ustępowali miejscowym. Drugą młodość przeżywał 41-letni Jarosław Hampel, który spotkanie zaczął od trzech trójek. Taka forma byłego wicemistrza świata mogła cieszyć, bo w sparingach wcale nie błyszczał. Dobrze wyglądali także (poza upadkami) bracia Pawliccy i Rasmus Jensen. To była recepta zielonogórzan na to, aby nie tylko powalczyć o dobry rezultat, a wręcz postraszyć faworyzowanych gospodarzy. Bracia rozsadzą ich szatnię od środka? Prezes Falubazu odkrywa karty przed startem ligi Falubaz mógł pokusić się o wygraną Sparta miała swoje problemy. Słabo prezentował się Maciej Janowski i Tai Woffiden. Pecha miał Bartłomiej Kowalski, którego biegi były przerywane. W obliczu tego pojawiła się szansa na sensacyjny wynik i zwycięstwo Falubazu. Goście mogli o tym marzyć do biegu czternastego. Wtedy upadł na tor Przemysław Pawlicki i został wykluczony. Zachowanie kapitana przyjezdnych było kontrowersyjne, bo mógł utrzymać się na motocyklu. Jeszcze w tamtym momencie sprawa końcowego wyniku ciągle byłaby w grze. W każdym razie tak skończyły się nadzieje Falubazu na sprawienie sensacji, bo przedostatni wyścig dnia zamknął sprawę zwycięstwa. Tak czy siak, goście mogą mówić o zadowoleniu, bo z Wrocławia wyjechali z podniesioną głową. Jeśli ktoś uważa, że ta drużyna spadnie z hukiem z PGE Ekstraligi, to po tym spotkaniu może zmienić swoje zdanie. Sporo do myślenia mogą mieć za to zawodnicy Sparty, którzy chcąc walczyć z najlepszymi w tej lidze muszą jeszcze sporo pozmieniać. Gotowy przepis na katastrofę. Wydali miliony, a medalu nie będzie? Wyniki: Betard Sparta Wrocław 47 9. Tai Woffinden 4+1 (2,1,1*,0) 10. Daniel Bewley 10 (2,3,2,2,1) 11. Bartłomiej Kowalski 8+1 (W,1,2*,3,2) 12. Artiom Łaguta 14 (3,3,3,2,3) 13. Maciej Janowski 4 (1,2,D, W,1) 14. Marcel Kowolik 2+1 (2*,0,W) 15. Jakub Krawczyk 5+1 (3,1*,1) 16. Kacper Andrzejewski 0 NovyHotel Falubaz Zielona Góra 41 1. Jarosław Hampel 12 (3,3,3,1,2) 2. Jan Kvech 2 (0,0,0,2) 3. Rasmus Jensen 9 (1,2,3,3,0) 4. Przemysław Pawlicki 8 (3,W,2,3,W) 5. Piotr Pawlicki 7 (2,2,W,W,3) 6. Krzysztof Sadurski 3 (1,1,1) 7. Oskar Hurysz 0 (0,0,0) 8. Michał Curzytek - 0