Miała być taczka, miały być nawoływania do dymisji, tak przynajmniej wynikało z burzliwych zapowiedzi kibiców w social mediach. Tymczasem w piątek w salce klubowej ROW-u Rybnik pojawiło się niespełna 30 sympatyków rybnickiego klubu, którzy z uwagą i zrozumieniem wysłuchali słów sternika ROW-u. Po krótkich informacjach na temat planowanego dnia otwartego w klubie i podwyżce cen biletów oraz karnetów (mają zdrożeć średnio o ponad 10%) prezes Krzysztof Mrozek przystąpił do wyjaśniania najdrażliwszych tematów związanych z ROW-em, które przewinęły się w ostatnich mediach. ROW będzie miał lepszy zespół niż w tym roku? W listopadowym oknie drużyna została całkowicie przebudowana. Pojawiło się czterech nowych seniorów: Grzegorz Zengota, Krystian Pieszczek, Patryk Wojdyło i Andreas Lyager. - Pozwólmy tej drużynie wyjechać na tor. Dajmy jej szansę. Ta drużyna ma przede wszystkim robić widowiska i wygrywać w Rybniku. Na papierze można napisać wszystko, ocenić każdego. Weryfikacją jest jednak tor. Każde zawody ligowe mają 15 wyścigów i wygra je drużyna, która zdobędzie przynajmniej punkt więcej od rywala. Nie będzie w przyszłym roku retoryki, że jedziemy o awans, ale moim zdaniem ta drużyna jest lepsza od tegorocznej i co mnie cieszy, mocno odmłodzona - stwierdził Mrozek. ROW Rybnik nie ma długów Jednocześnie zdementował też przewijające się w mediach informacje o sporych problemach finansowych klubu. - Wszyscy zawodnicy w określonych umowami terminach, dostali wszystko wypłacone. Wkrótce będą mieli państwo dostęp do sprawozdania finansowego. W poniedziałek zawozimy nasz wniosek licencyjny. Jako, że jesteśmy spółką akcyjną, tam też znajdują się wszystkie dokumenty finansowe. Mniej więcej po miesiącu, zgodnie z ustawą, te dokumenty zostaną upublicznione. Każdego proszę, żeby do tego zajrzał i porównał sobie te dane z innymi klubami. Nie chcę oceniać innych, ale nie pozwolę, żeby ktoś, kto kompletnie nie wie co się w tym klubie dzieje, pisał bzdury i wkładał w wasze głowy niepokój. Od 10 lat ten klub nie miał nigdy żadnych długów - twardo oznajmił Mrozek. - Dlatego śmieszyło mnie gdy w jednym dniu czytałem, że Mrozek tnie koszty i obcina kontrakty zawodnikom, a jednocześnie, iż Grzegorz Zengota nie dogadał się co do nowej umowy w Bydgoszczy, bo chciał podwyżkę. Trochę mi to logicznie nie pasowało, że zawodnik, który ma wysokie wymagania finansowe w Bydgoszczy, dogaduje się później w Rybniku, w którym się tnie finanse - dodał. - Jeden redaktor nawoływał mnie do audytu. Więc informuję, iż audyt właśnie w tym klubie trwa. Robi go niezależna jednostka i sprawdza od A do Z finanse i nie tylko. Takich kontroli od czasu gdy jestem prezesem było już w tym klubie 46. Niektóre były inicjowane przez donosy, inne wynikały z jakichś akcji sprawdzających. Jeden z moich byłych pracowników napisał nawet donos sam na siebie. Myślę, że już w przyszłym tygodniu wyniki tego audytu będą dostępne. Zapraszam do wglądu - zachęcił kibiców ROW-u, prezes Mrozek. Część rybnickich fanów była rozczarowana faktem, że w nowym sezonie barw "Rekinów" nie będzie reprezentował Rune Holta. - Nie było tak, że skończyliśmy negocjować w październiku, bo rozmawialiśmy praktycznie do ostatniego dnia transferowego. Z mojej perspektywy to nie finanse decydowały czy Holta będzie u nas jeździł w przyszłym sezonie. Mam ogromny szacunek do tego zawodnika, bardzo go lubię. Fantastycznie jechał i punktował. Niestety wieku nie da się oszukać i nasi koledzy z Ostrowa w bezpośrednich meczach to wykorzystali robiąc na torze trochę dziurek. To sprawiło, że zawodnik który wcześniej robił po 14 punktów, miał delikatne problemy. Żeby była jasność. Nie mam o to do niego żalu, ale kontraktując Pieszczka i Zengotę chciałem spowodować, żeby nikt już nas w ten sposób nie zaskoczył. Dajmy im czas, a te transfery się obronią - zapewnił Mrozek, który sporą część swej wypowiedzi poświęcił tzw. aferze z kelnerem. Kelner jak była żona Michał Stencel miał w zeszły piątek obsługiwać Galę ROW-u Rybnik podsumowującą sezon 2021. Właściciel rybnickiej restauracji "Biały dom" odesłał go jednak do domu. Oburzony tym faktem kelner, a także dziennikarz Motowizji i były działacz oraz spiker rybnickiego klubu, nagłośnił sprawę w mediach. - Impreza miała się zacząć o 18:00. Byłem tam może ok. 17:40. Już jadąc tam samochodem otrzymałem trzy telefony od sponsorów, którzy powiedzieli, że nie życzą sobie obecności tego pana. Po wejściu do środka grzecznie poszedłem więc do właściciela restauracji, pana Wojciecha, którego przy okazji pozdrawiam. Przyjęli nas godnie, wspaniały wystrój, świetne jedzenie, wszystko na wysokim poziomie. Poprosiłem go, żeby - o ile to możliwe - odesłał pana Michała do domu. By dał mu wolne, a ja mu za to zapłacę. Nie sugerowałem niczego, nie żądałem. Tylko poprosiłem. Pan Michał działał już kiedyś w sporcie żużlowym, w rybnickim klubie też. To nie jest anonimowa osoba. Ledwie 15 minut później dostałem smsa, w którym poinformował mnie, że sprawa zostanie medialnie nagłośniona - opowiadał Mrozek. - Powiem tak obrazowo. Gdybyście byli w związku małżeńskim, potem rozstali się i z nową żoną chcieli wziąć ślub. Wszystko byłoby fajnie i pięknie, a nagle okazałoby się, że kelnerką na waszym weselu ma być była żona. Czy bylibyście z tego faktu zadowoleni? - pytał kibiców prezes ROW-u. - Jestem cyfrowo wykluczony. Śmieją się ze mnie z tego powodu, ale dobrze mi z tym. Dowiedziałem się jednak, że pan Michał pisał na facebooku, że jest profesjonalistą, że obsługiwał prezydentów, ministrów itd. Ok. Szacun mu za to. Proszę mi jednak powiedzieć, który kelner profesjonalista przychodzi do pracy i robi zdjęcia naszym motocyklom, naszym podziękowaniom czy rozmawia z prawie każdym naszym gościem, którego zna? Dla mnie to nie jest profesjonalizm w pracy kelnera - powiedział Mrozek. - W niedzielę po imprezie pan Michał przyszedł do lokalu oddać koszulę i przyjął od właściciela pieniądze za imprezę, której nie obsługiwał. Nie oceniam tego. Z przykrością jednak kolejnego dnia przeczytałem jego wypowiedź, jakie to biedne podziękowania zawodnikom ufundowaliśmy. Wyjaśniając. To była impreza dla sponsorów, na którą przy okazji zaproszeni zostali też zawodnicy. Wszyscy sponsorzy, zostali obdarowani klubowymi szalikami, eleganckimi długopisami z logo klubu. Dodatkowo wszyscy goście dostali upominki od naszego sponsora Browaru Rybnik. Ośmieszyć jednak można wszystko. To nie ja jestem uczulony, to raczej druga strona ma problem. Pan Michał w 2017 pracował w naszym klubie jako spiker na 7 imprezach, rok później na pięciu. Ostatnia impreza była dzień po urodzinach Roberta Chmiela. Wymyślił sobie, że w trakcie meczu chce odśpiewać mu "Sto lat" i to zrobił. Niby nic, ale podczas meczu ligowego obowiązuje określona procedura i nie można poza nią wychodzić. Po zawodach zostało to wpisane do protokołu. Musieliśmy pisać wyjaśnienia, żeby nie dostać kary. Do dziś najwyraźniej ten pan nie potrafi tego zrozumieć - stwierdził prezes, który przedstawił też kibicom umowę na mocy której Michał Stencel miał szukać do klubu sponsorów. - Zawsze słyszałem też z jego strony zarzuty, że nie jestem nieudolny, że brakuje sponsorów itd. Gdy przyszedł do klubu z inicjatywą, podpisaliśmy więc umowę. Za każdego sponsora czy to wspierającego klub finansowo czy w formie barteru, miał otrzymać określony procent. Ta umowa jest to wglądu. Ani jeden sponsor za jej sprawą się nie pojawił - wyjaśnił Mrozek. Gigantyczny problem z Siergiejem Łogaczowem Za swój największy tegoroczny transferowy sukces prezes rybniczan uznał zatrzymanie w klubie Siergieja Łogaczowa. - Był pewien problem przed meczem półfinałowym z Ostrowem. Na zewnątrz może nie wyglądał na duży, ale był gigantyczny. Obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę sobie na coś takiego. Wynikało to jednak z tego, że przyrzekłem sobie, że przez cały sezon 2021 nie będę się wtrącać. Przed meczami play off z Ostrowem poprosiłem zawodników o solidne treningi. By nie ścigali się między sobą, a nauczyli się wspólnie jeździć parą. Miały być trzy dni treningowe, ale niektórzy się poobrażali i siedzieli plecami do toru. Michael Jepsen Jensen i Pontus Aspgren trenowali tylko pierwszego dnia, stając pod taśmą sami. Przez dwa następne dni tylko wizytowali park maszyn w krótkich spodenkach. Łogaczow zaś przez trzy dni stawał pod taśmą z każdym. Zużył 20 opon, każda warta 280 złotych. Po czym dowiedział się, że nie jedzie w meczu. Gdy to usłyszał, to poszedł pakować wszystkie swoje rzeczy i powiedział, że nie chce już w tym klubie jeździć. Udało mi się później przekonać go do zmiany zdania - zdradził Mrozek. Prezes Mrozek przeprosił za ucieczkę Prezes ROW-u zaskoczył też kibiców, bo zdobył się na przeprosiny. - Po meczu rewanżowym z Arged Malesą nie wyszedłem z drużyną podziękować za doping, bo mnie już nie było. Po 10. biegu wyjechałem ze stadionu. Mogę za to przeprosić, ale po prostu nie umiałem już na to patrzeć - stwierdził. - Kiedyś na temat żużla napiszę książkę. Te, które się pojawiają obecnie, to jest radosna twórczość. Po mojej będziecie państwo mieli zupełnie inne spojrzenie na żużel - zapowiedział. - W tym roku obiecałem wam siedzieć na balkonie i się nie wtrącać. I gdzie jest sukces, gdzie jest awans? Razem z trenerem Markiem Cieślakiem budowaliśmy tę drużynę. Po sezonie zaś usłyszałem, że to nie są ci zawodnicy co mieli być, że gdyby byli dobrzy, to by jeździli w PGE Ekstralidze. Mogę w tym klubie odpowiadać za wszystko. Chciałbym odpowiadać jednak tylko za to, czemu jestem winien, a nie za problemy całego świata - powiedział. - W tym roku poza pierwszym meczem mieliśmy np. sakramencki problem z torem. Nigdy wcześniej za mojej kadencji tego nie było. Kto za to odpowiada? No oczywiście. Mrozek. Skoro już tak ma być, że za wszystko jestem odpowiedzialny, to zapowiadam, że w przyszłym roku będę się w pewne rzeczy wtrącał... ale tylko odrobinę, w granicach rozsądku - zapewnił prezes ROW-u, który najpewniej będzie współpracował z trenerem Antonim Skupieniem. Jego nominacja na stanowisko szkoleniowca pierwszego zespołu ma oficjalnie zostać ogłoszona w okolicach Mikołajek.