Frątczak z nosem w programie, Kędziora na traktorze Prezes Tauron Włókniarza Częstochowa - Michał Świącik poważnie zastanawia się nad dołożeniem do sztabu szkoleniowego przed półfinałami PGE Ekstraligi przebywającego na żużlowej emeryturce - Jacka Frątczaka. Pytanie brzmi po co? Nie jest zadowolony z wyniku? Pan Michał jest na każdym spotkaniu swoich pracowników w parkingu, bacznie przygląda się każdej odprawie, nic tylko samemu przejąć stery. A tak serio, cała ta akcja z uchem Kędziory jest dziwna. Nie szukałbym na siłę nowych impulsów, tylko jeśli prezes chce się z nim faktycznie pożegnać, niech pozwoli Leszkowi dopłynąć statkiem do portu w pojedynkę, tak jak ten rejs zaczął. Przecież nic złego się nie stało. Menedżer z Zielonej Góry ostatni raz prowadził zespół ligowy cztery lata temu. Z Apatora Toruń nie odchodził w glorii chwały, zostawił zespół rozbity, z kwasami w jego środku. To nie jest też tak, że facet mi czymś podpadł, po prostu nie do końca rozumiem ten romans Włókniarza z Frątczakiem na tym etapie sezonu. Co można zrobić w ciągu czterech meczów? Gość prochu nie wymyśli, idzie na doczepkę, na zasadzie jest ryzyko jest zabawa. To trochę jak rzucenie granatu do szatni drużyny, a w pewnym sensie wotum nieufności dla Leszka Kędziory. Ten duet to byłaby prawdziwa mieszanka wybuchowa. Połączenie wody z ogniem. Frątczak raptus, choleryk i Kędziora oaza spokoju. Jak rozumiem Frątczak odpowiedzialny byłby za prowadzenie drużyny, czary taktyczne, ułożenie składu, kruczki regulaminowe a Kędziorę trzymałby pieczę nad torem. Prezes Świącik jest w gorącej wodzie kąpany O pomyśle z Frątczakiem pod Jasną Górą usłyszałem już kilkanaście dni temu. Doszło do mnie pocztą pantoflową, że faktycznie komuś nad głową zaświeciła się żarówka z ideą odkurzenia Frątczaka. Na początku brałem ten temat przez palce, ale podobno pan Jacek pełnił funkcję doradczą przed ćwierćfinałami z Ebut.pl Stalą Gorzów. Nie był obecny na Jancarzu, ale pomagał z tylnego siedzenia. Może Świącik doszedł do wniosku, że w tym szaleństwie jest metoda i drużyna potrzebuje wpuszczenia nieco świeżej krwi, kogoś kto poskacze po bandach i rozrusza towarzystwo. Sęk w tym że Świącik próbuje gasić pożar benzyną. Skoro gwiazd nie udało się pobudzić przez parę miesięcy, to Frątczak też na nich z dnia na dzień nie wpłynie. Tutaj chyba bardziej przydałby się psycholog dla juniorów. Włókniarz od dawna przypomina ekipę, która ma mocarstwowe plany, ale w trakcie rozgrywek tego nie widać. Każdy ciągnie wózek w swoją stroną. Wkrada się jakaś apatia, trąci z niej nijakość, nie ma tej ikry. Tak było za Świderskiego, tak było za Cieślaka, tak jest teraz. A zawodnicy się zmieniają. Okej, awans do czwórki wpadł trochę psim swędem, na pechu Gorzowa, ale czy to wina Kędziory? Jak powszechnie wiadomo pan Świącik jest w gorącej wodzie kąpany. Szef klubu uwielbia błyszczeć przed kamerami, popisać się jakimś niekonwencjonalnym pomysłem, albo zrugać zawodników przy otwartej kurtynie. Frątczak to bardzo elokwentny gość, dla niego wzięcie Włókniarza akurat teraz, to klasyczna sytuacja win-win. Nic nie traci, przychodzi na miesiąc, może zdobyć medal i załatwić sobie robotę we fajnym projekcie na 2024 rok. Poza wszystkim panowie utrzymają świetne relacje i darzą się ogromnym szacunkiem. Chociaż nie ze wszystkimi zagadnieniami się zgadzam, do wielu kwestii poruszanych podchodzę z rezerwą, dobrze się czyta jego felietony dla Interii. Szkoda byłoby tracić tak zdolnego człowieka mnogości talentów.